będzie długie.
Od bardzo długiego czasu usiłuję dogadać się z bankiem w sprawie zamknięcia konta. Nie mojego - chodzi o konto stowarzyszenia, którego jestem jeszcze prezesem.
1. Ponoć mogę to zrobić przez bankowość internetową - nie da się. Nie ma zakładek, o których mówi instrukcja.
2. Idę do oddziału banku, w którym zakładaliśmy przed laty konto. Siedzące tam panie nie mogą mi pomóc bo: 1. oddział nie obsługuje klientów korporacyjnych, 2. Nie wiedzą jak to zrobić.
3. Dzwonię na infolinię: proszę przysłać pismo pocztą na katowicki adres centrali.
4. Opatrzone podpisami reprezentantów pismo wysyłam w dn. 02. 08.2022 do Katowic. Poleconym, ze zwrotnym potwierdzeniem odbioru. Proszę w nim o przesłanie informacji o dacie zamknięcia konta, numer konta do przelewu pozostałych środków i o wyciągi za 2022 r.
5. Potwierdzenie dostarczenia korespondencji dostaję na maila. Wiem, że mają ok. miesiąca na zamkniecie konta, więc wyjeżdżam na wakacje.
6. Gdy wracam, próbuję wejść na konto stowarzyszenia, gdyż nie otrzymałam z banku żadnej korespondencji. Nie ma mnie w bazie, konta stowarzyszenia nie ma w bazie – znaczy zamknęli.
7. Dzwonię do Katowic z prośbą o informację kiedy dostanę dokumenty, o które prosiłam. Mają dane stowarzyszenia, ale nie mogą mi udostępnić, bo nie ma mnie w bazie klientów banku. Więc co mam zrobić? Potwierdzić swoją tożsamość w oddziale banku. Ale nas jest dwie do reprezentacji..Nie szkodzi, wystarczą moje dane.
8. Idę do oddziału banku. Panie nie wiedzą co ze mną zrobić. Wpisują do bazy nazwisko i mój pesel i, po wielu debatach, proszą być zadzwoniła do centrali.
9. Dzwonię do Katowic: ależ to nie tak - słyszę - mam pani dane, ale to nie tak. Jest was dwie do reprezentacji, muszę mieć dane drugiej pani. Wyślę do Pani e-mail z wnioskiem o udostępnienie dokumentów byłego klienta banku, proszę go przesłać do drugiej Pani. Ona niech to wypełni i wyśle na podany adres ze swojej skrzynki mailowej.
10. Otwieram wniosek, oglądam i wysyłam do koleżanki. Kopiuję go też na komputer. Koleżanka w międzyczasie przychodzi do mnie: wypełnimy to razem. Otwieram skopiowany plik u siebie w kompie – nie ma niektórych rubryczek, które w pliku na poczcie były. Walczyłyśmy z tym dokumentem cały wieczór, w końcu udało nam się wszystko wypełnić i z jej poczty wysłać na podany adres. Na wszelki wypadek analogiczne [pismo ze swoimi danymi wysłałam ze swojej poczty – w końcu obie reprezentujemy firmę. Głowa mnie rozbolała mocno, musiałam pójść spać.
11. Następnego dnia dostaję telefon od pani z oddziału banku, ze muszę się pojawić u niech i potwierdzić swojego maila… (!!!!!!!) – taką informację dostała od konsultanta z Katowic. Koleżanka też ma przyjść? – Nie, nie trzeba. Koleżanka informuje: kazali mi podać inny adres mailowy, bo mojego nie ma w systemie.
12. Idę do oddziału banku. Sympatyczna skądinąd i pomocna pani mówi: musimy panią tymczasowo wpisać do systemu (przecież już to zrobili, gdy byłam poprzednim razem!) i potwierdzić pani adres mailowy (przecież wysłali mi maila na mój adres!). Ale dobrze, wpisuje moje dane do systemu. Teraz mam wysłać wniosek o udostępnienie dokumentów byłego klienta (przecież wysłałam już) na adres do Katowic. I czekać aż mi przyślą informację o kosztach, które mam ponieść by dostać wymagane dokumenty.
13. Ponownie wysłałam wniosek na podany adres mailowy i teraz czekam na informację o kasie, którą mam wpłacić na konto banku.
Dzwoniłam przed chwilą do Katowic, czy dostali maila i kiedy dostanę info o kosztach. Nowa konsultantka (choć podałam nazwisko konsultanta, który zna sprawę) poinformowała mnie, że oddzwoni jak się dowie. Gdybym nie była na uspokajających prochach pewnie szlag by mnie trafił już dawno. Aczkolwiek i tak mnie trafia. Sposób załatwiania klientów w tym kraju woła o pomstę do nieba. Jak już dostanę te cholerne dokumenty powiadomię o tym Urząd Ochrony Konsumenta, niech w końcu ktoś coś zrobi z firmami takimi jak banki, czy telefonie komórkowe - wszystkie chętne do zawarcia umowy nawet przez telefon, a potem odwracające się plecami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz