wtorek, 6 sierpnia 2013

pełni lata ciąg dalszy

Spacery z psem przeniosłam na środek nocy czyli 5 rano. Dla zwierzaka kudłatego jest to jedyna szansa na przeżycie, jeśli nie ma w pobliżu zbiornika z wodą. Już wróciłam, już zdążyłam ogarnąć chałupę, ugotować coś na kształt obiadu, dowiedzieć się co w świecie piszczy (kraje unii zaskarżają kredyty we frankach szwajcarskich - u nas ponoć małe na to szanse, ale kto wie...) i siedzę, bo do pracy jeszcze za wcześnie. Upał, a dziwi się człowiek, że południowcy tacy niechętni do roboty, mnie też się nie chce. 35 stopni czy 37 - jeden czort, gdy temperatura przekracza 30 - nie umiem funkcjonować.
Z maniakalnym uporem próbuję znaleźć jakiś pomysł na nowe życie. Jakaś firma, podróż dookoła świata, przeprowadzka w nowe miejsce,  budowa nowego domu albo cokolwiek. Podświadomie czuję, że bardziej chodzi o przekonanie siebie, że granice się przesunęły i 55 to jeszcze nadal siła i moc, że:
nie, to jeszcze nie koniec, jeszcze trochę pożyjesz
założysz jeszcze niejedną czapkę, niejednym się płaszczem okryjesz.
Ale z drugiej strony - czy nie lepiej pogodzić się z wiekiem, przyjąć do wiadomości, że starczej niemocy przeskoczyć się nie da i kontynuować dotychczasowość z lekka się wycofując ?  Bezsilność, skleroza, narastające lenistwo skrzętnie tłumaczone wiekiem. Ale dziś, po wczorajszej eskalacji działalności fizycznej w upale, czuję się świetnie !!!
Z drugiej strony.. a może teraz pora na prawdziwe życie ?  Może pora  na świadomość, że   świat i beze mnie na pewno da sobie radę, pora zakończyć kombinacje, nie myśleć o własnej sile, spojrzeć za siebie; na tamtej łące łapałam kiedyś motyle...
Jeśli tak pomyślę - znaczy stara jestem:(((((

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz