Jakiś czas temu byłam u koleżanki w Karpaczu. Gdy przyjechałam układała drewno w zgrabną pryzmę.
- Miałam zamiar prosić sąsiada ale potem pomyślałam, że zrobię to sama zamiast wydawać kasę na siłownię i na sąsiada. Dwa w jednym:)))
Dzisiaj z Komarna przyjechało do mnie 3 kubiki jesionu i dębu, więc wzięłam się za układanie. Stracę niepotrzebne kalorie, rozruszam stare kości, opalę się bo słońce wspaniałe, nie wydam grosza. Załadowałam pierwszą taczkę, gdy wyszła sąsiadka, spojrzała na stertę drewna i zauważyła
- Nie przeżyje pani tego, lepiej poczekać na syna.
Wzruszyłam ramionami, zawiozłam drewno pod wiatę, ułożyłam pierwszą warstwę.
- P omóc pani ???- zza płota wychylił się młody sąsiad, siedzieli w ogrodzie pod parasolem sącząc piwo.
- Nie, dziękuję, to zamiast siłowni.
Postał chwilę przy płocie i wzruszając ramionami odszedł. Za chwilę zza zakrętu drogi wyłonił się następny sąsiad.
- Ooooo ! jaki ładny jesion, skąd to, po ile ?
- Z Komarna, 190 za kubik, ma pan gdzieś taniej ?
- No z Czernicy, 180 za kubik, transport za darmo, za trzy wychodzi 540 zeta. Nie ciężko tak pani ? Pomogę, kupi pani piwo...
- Nie, dzięki, poradzę sobie.
Że też sami faceci na świat popołudniowy wychodzą... niemniej zaczęłam się czuć nieszczęśliwa, dwunasta taczka, ściana drewna pod wiatą już wysoka, koszulka mokra, pot oczy zalewa, czy ja nie mogę faceta do roboty wziąć ??? Ciekawe czy pomyślałabym o tym, gdyby nie te męskie peregrynacje. Szlag ! Kolejny sąsiad.
- Witam, teraz ciężko, zimą ciepło będzie. Ale nie trzeba aż tak oszczędzać, za dwie dychy każdy pani to wrzuci. Kobiecie taka praca nie przystoi...
Zawiozłam pod wiatę przedostatnią taczkę, jej zawartością zwieńczyłam ścianę drewna i poczułam się zmęczona, obolała, spocona, zawstydzona, nieszczęśliwa - przez swoich mniej lub bardziej domowych facetów wykorzystywana, zupełnie niekobieca i obrosła muskulaturą, siłaczka.. A miało być tak pozytywnie.
Ale już jestem wykąpana, namaszczona stosownymi środkami i czuję się świetnie, naładowana endorfinami.
Ciekawe jak będzie jutro ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz