Tak sobie myślę, że niedobrze jest. Coraz częściej łapię się na tym, że wielu rzeczy nie pamiętam, rzeczy, które wydają się ważne dla moich bliskich. Opowiadają coś, w czym ewidentnie uczestniczyłam aktywnie a ja nawet okoliczności przypomnieć sobie nie potrafię, o swoim udziale w zdarzeniu nie wspomnę. Zainteresowanie tracę dla życia czy raczej straszny defekt umysłu mnie czeka na stare lata ? Tfu !!! Na psa urok !!! To jest coś czego nie umiałabym znieść - utrata pamięci. Święta się kończą, przeżyłam je bardzo przyjemnie i nie męcząco. Poszalałam kulinarnie jak nigdy ale nawet się nie zmęczyłam. Teraz choinka światełkami błyska, bakalie i ciasta na stole kuszą, goście wypoczywać do swoich domów poszli a my domowo czytamy sobie niespiesznie. Bo pod choinką w większości książki się znalazły.
Ksiądz nas dzisiaj z kolędą nawiedził. Wcześnie, niedługo pewnie przed świętami chodzić zacznie. Wkurzyłam się z powodu rozmowy, po obowiązkach duszpasterskich prowadzonej. Czy kapłan nie powinien wiernych na duchu podtrzymywać, o Bogu nowinę głosić ? Tymczasem, gdy tylko usiadł....
- No to zaraz koniec świata mamy, w nowy rok z nim wejdziemy..
- Jak to, nie wiem o czymś ? kometa jakaś czy przepowiednia ? - usiłowałam żartować pomna poprzedniorocznej pogawędki politycznej.
- a po co przepowiednia, wystarczy popatrzeć na to co się dzieje.
- wie ksiądz, mnie się widzi, że nie gorzej niż zwykle jest.
- ależ gorzej, znacznie gorzej, wszystko na początku roku padnie, znowu spadniemy na dupę, twardą ją trzeba mieć.( w ustach księdza takie słowo ??? )
I w tej nucie toczyliśmy rozmowę, którą usiłowałam skończyć jak najszybciej. Dowiedziałam się jeszcze, że dzieci bardziej pilnować powinnam, bo w tym dalekim Wrocławiu na pewno na złą drogę zejdą. W zeszłym roku zjechałam go z góry na dół, gdy w czasie kolędy oznajmi z jadem w kącikach ust:
- dobrze tym, co kredytów nabrali, teraz mają konsekwencje swojej chytrości. Chcieli świat przechytrzyć.
Powiedziałam, że sama jestem skredytowana i gdyby nie ten kredyt to pewnie nadal z rodzicami bym mieszkała i dzieci za co wychować nie miała. I, że chyba ma zupełnie inną perspektywę niż inni ludzie. To się obraził.
Facet o takim podejściu kapłanem być nie powinien.
Ksiądz nas dzisiaj z kolędą nawiedził. Wcześnie, niedługo pewnie przed świętami chodzić zacznie. Wkurzyłam się z powodu rozmowy, po obowiązkach duszpasterskich prowadzonej. Czy kapłan nie powinien wiernych na duchu podtrzymywać, o Bogu nowinę głosić ? Tymczasem, gdy tylko usiadł....
- No to zaraz koniec świata mamy, w nowy rok z nim wejdziemy..
- Jak to, nie wiem o czymś ? kometa jakaś czy przepowiednia ? - usiłowałam żartować pomna poprzedniorocznej pogawędki politycznej.
- a po co przepowiednia, wystarczy popatrzeć na to co się dzieje.
- wie ksiądz, mnie się widzi, że nie gorzej niż zwykle jest.
- ależ gorzej, znacznie gorzej, wszystko na początku roku padnie, znowu spadniemy na dupę, twardą ją trzeba mieć.( w ustach księdza takie słowo ??? )
I w tej nucie toczyliśmy rozmowę, którą usiłowałam skończyć jak najszybciej. Dowiedziałam się jeszcze, że dzieci bardziej pilnować powinnam, bo w tym dalekim Wrocławiu na pewno na złą drogę zejdą. W zeszłym roku zjechałam go z góry na dół, gdy w czasie kolędy oznajmi z jadem w kącikach ust:
- dobrze tym, co kredytów nabrali, teraz mają konsekwencje swojej chytrości. Chcieli świat przechytrzyć.
Powiedziałam, że sama jestem skredytowana i gdyby nie ten kredyt to pewnie nadal z rodzicami bym mieszkała i dzieci za co wychować nie miała. I, że chyba ma zupełnie inną perspektywę niż inni ludzie. To się obraził.
Facet o takim podejściu kapłanem być nie powinien.