a ja nie umiem się zabrać za jakiekolwiek sprzątanie. Wczoraj umyłam pół okna i pojechałam do Karpacza, do Teresy Kępowicz - z dawno ugadaną wizytą towarzyską. I doła lekkiego u niej dostałam. A bo... dom świeżo po remoncie, piernik pachnący upieczony, świąteczny wystój, piękne stroiki z zielnych łodyg i perłowych guziczków indywidualnie artystyczną dłonią robione. Jako deser obiadu był pachnący cynamonem kompot z własnych gruszek, a wcześniej kawa z syropem orzechowym. Dlaczego mnie się tak nie chce ?

Teresa ciągle coś remontuje. Ostatnio zmieniła kolorystykę wnętrz parteru. Pierwotne ciepłe zielenie zastąpione zostały opalową bielą, przez którą prześwitują słoje sosnowych desek ścian i sufitu - piętro drewniane jest. Nie było to łatwe, trzeba było wyszorować do surowego drewna warstwy poprzedniej farby. Ściany to ściany, ale sufit... Parter jest miejscem publicznym: wielka jasna kuchnia z drewnianą konstrukcją baru wydzielającego część jadalną, kuchenne wnętrzności schowane za ceglaną ścianą, mały, przelotowy korytarz ze schodami na parter i poddasze oraz aneksem komputerowym i pracownia malarska. Wszystko dopracowane estetycznie, starannie wykończone.
Teresa ma wenę, dużo maluje, teraz włącza słowa, wiersze w przestrzeń malarską. W pracowni stoją rzędem nietknięte jeszcze krosna, pod ścianą na wpół zaczęte obrazy, zapach farb.. Zapytała kiedyś czy w końcu o niej napiszę. Nie umiem, jeszcze muszę dojrzeć, znaleźć odpowiednie słowa, zrozumieć. Na razie zmierzyłam się z obrazami Bogusi Rogacewicz i choć powinnam być zadowolona - nie do końca jestem. Przyjdzie czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz