Jutro nie idę do pracy. Ciężko się do tej myśli przyzwyczaić. Zwłaszcza mając świadomość, że nie wszystko na ostatni guzik zapięte. Czyżbym miała mieć nieustające wyrzuty sumienia przez całe dwa tygodnie ? Cierpienia pracoholika... bez pracy nie mam wytycznych na życie. Chore ? Chore. Jutro jeszcze pojadę do firmy, odwieźć rachunki, załatwić ostatnie niezałatwione sprawy, zabrać jakieś papiery. Potem pojadę do Karpacza, rozwieźć parę ostatnich prac z wystawy i odwiedzić koleżankę.
Jestem czemuś niespokojna.
Czuję się osamotniona. Po tygodniu ciągłego bycia z ludźmi, młyna w domu - tłumu dzieci i ich kolegów, rodzinnej imprezy u teściowej zostałam dziś z książką "kryształowy Anioł" Grocholi. Przeczytałam już całą, swoją pierwszą książkę Grocholi. Fajnie się czyta, jak kryminał, choć ciut za dużo wątków jak na moje potrzeby. Może pomaluję mieszkanie ? Może pozwolę wyciąć świerka, bo już zajmuje dużo miejsca, a może będę się wylegiwać na słońcu jak na urlop przystało ?
No właśnie, urlop. Czy jeszcze potrafię mieć urlop ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz