Jedno moje dziecko dziś (w Wielkanoc !!!) nad ranem wróciło z nart we Francji. Jest to jej trzeci wyjazd w ciągu ostatnich trzech miesięcy: Portugalia, Austria, Francja. Drugie moje dziecko od stycznia zaliczyło wakacje na Kanarach, po czym poleciało na 1,5 miesięczne zgrupowanie do Calpe, z dwudniową przerwą na przylot do Polski i załatwianie spraw firmowych. Ich przyjaciółka wyszła za mąż za nepalskiego szerpę. Ślub się w Nepalu odbył. Stroje młodej szyła rodzina przyszłego męża, na ślub w jurcie młoda pojechała tylko z tatą (mama stwierdziła, że to nie na jej nerwy), ostatnie kilometry - na osiołku (sorki- jeepem, nie te czasy). Kolejne dziecko pracuje w Dubaju, wcześniej w Stambule, Londynie i Moskwie. Święta spędza u nas Leopold - kolega starszego, który przyjechał z Poznania dziś rano. Leopold dopiero od trzech lat mieszka w Polsce. Jutro jadą do rodziny dziewczyny starszego do Legnicy. W gościach był u nas inny kolega starszego, gościnnie w Jelonce u rodziców, na stałe w Poznaniu, ale za chwilę w Sztokholmie, gdzie dostał trzy razy lepiej płatną robotę (a mało w tym Poznaniu nie zarabia) ale chyba tam miejsca nie zagrzeje, bo w Szwecji niebezpiecznie z powodu uchodźców.
A ja ugotowałam barszcz ze święconką, który jest jedzony przez różnych gości o różnych porach i poszłam z psem na spacer. Wczoraj wyskoczyłam z pracy do kościoła w Szklarskiej, poświęcić jajka bo byłabym niespokojna nie spełniając tego podstawowego, aczkolwiek atawistycznego (biorąc namiar na moje podejście do kościoła), obowiązku.
W takim świecie żyję. Na granicy tradycji moich rodziców i należącej do młodych współczesności. Odstaję od jednych i drugich z tym moim upodobaniem do polskiego pejzażu i fizycznej orki w ramach urlopu. Wakacje pod Suwałkami spędzę, żałując, że nie mogę być równocześnie w Kazimierzu. Z drugiej strony ciężko jest mi uwierzyć, że mam rodzinę rzeszowską, która każe mi uważnie patrzeć na niemieckie ręce, wykupujące polską ziemię, żeby ją przejmować i nas wynaradawiać.
Boli mnie głowa dzisiaj, może z powodu niezwykłego, jak na marzec upału. Pies na spacerze trzy razy wykąpał się w różnych strumieniach. Lato idzie.
Boli mnie głowa dzisiaj, może z powodu niezwykłego, jak na marzec upału. Pies na spacerze trzy razy wykąpał się w różnych strumieniach. Lato idzie.