ok. 1900 r. |
Dzisiaj trzy portrety pięknej Polki co chciała Niemca. Ciągle łapię się na tym, że automatycznie wyłapuję polskie wątki w tutejszej niemieckiej historii - jakbym chciała uzasadnić swoje prawo pobytu na ziemiach zachodnich.
Grzebiąc w szufladzie starej komody trafiłam na fotki zebrane przez jednego z moich
poprzedników - Jacka, z reprodukcjami obrazów Maxa Wislicenusa, w tym te
portrety Wandy Bibrowicz, więc aż się prosi, żeby coś skrobnąć.
Wanda - polska studentka wrocławskiej uczelni artystycznej (Królewska Szkoła Sztuki i Rzemiosła Artystycznego), późniejsza nauczycielka tkactwa artystycznego w tejże uczelni, przez niemal lat 10 mieszkanka Szklarskiej Poręby, na koniec osiadła w Pillnitz pod Dreznem, gdzie uruchomiła warsztaty tkackie. Tyle w skrócie.
Wanda - polska studentka wrocławskiej uczelni artystycznej (Królewska Szkoła Sztuki i Rzemiosła Artystycznego), późniejsza nauczycielka tkactwa artystycznego w tejże uczelni, przez niemal lat 10 mieszkanka Szklarskiej Poręby, na koniec osiadła w Pillnitz pod Dreznem, gdzie uruchomiła warsztaty tkackie. Tyle w skrócie.
Główną popularyzatorką Wandy Bibrowicz oraz jej sztuki jest prof. Ewa Poradowska - Werszler z galerii "Na Jatkach" we Wrocławiu, szefowa tkackiego festiwalu "Sztuka włókna", który od lat toczy się w Kowarach. Jej doktorat został opublikowany kilkanaście lat temu i stanowi kompendium wiedzy na temat Wandy.
W necie prace Bibrowiczowej obejrzeć można na blogu C. Białczyńskiego:
http://pstrobazar.blogspot.com/2011/07/wanda-bibrowicz-imeratorowa-gobelinow-1.htmlhttp://pstrobazar.blogspot.com/2011/08/wanda-bibrowicz-imperatorowa-gobelinow.html
Polecam też post: http://bialczynski.wordpress.com/2013/12/12/wanda-bibrowicz-1878-1954-slaska-strazniczka-wiary-slowian/?preview=true&preview_id=38031&preview_nonce=dfdd567643 i inne, naszych rejonów dotyczące. Szczególnie ciepło polecam ten blog szanownemu doktorowi Wiaterowi - niech poczyta i jak chce - niech się odnosi. Taka urokliwa, choć - moim zdaniem - wyssana z palca teza, że Wanda Bibrowicz " była członkinią
Świątyni Światła Świata w Szklarskiej Porębie założonej przez Carla
Hauptmana i że głównie prowadziła tam wesołe życie panny szalejącej na
narciarskich stokach, kobiety wyzwolonej, a żyjącej w niemalże
hippisowskiej artystycznej komunie jaką było całe towarzystwo Czcicieli
Światła Świata" gdyby wiarygodną i źródłowo popartą była - bardzo by mi się podobała. Podobnie jak fakt, że Hala Baśni to "Chram Światła Świata w Szklarskiej Porębie, zwany Halą Baśni/Salą Baji ".
Wanda Bibrowicz pochodząca z Wielkopolski zaczęła studia we Wrocku w
końcu ubiegłego wieku. Dostała się do pracowni malarstwa portretowego
Maxa Wislicenusa, który docenił nie tylko jej talent, ale i urodę oraz
przymioty charakteru. Na tyle docenił, że do końca życia pozostała przy
jego boku jako kochanka, dopiero w ostatnich latach życia - żona.
Nabywszy akademickich uprawnień
Wanda zaczęła uczyć rysunku, chwilę później - tkactwa artystycznego w
pracowni prowadzonej wg jej autorskiego programu, otwartej w 1903 r. Rektorem był
wówczas architekt Hanns Poelzig - notabene autor projektu pomnika
nagrobnego Carla Hauptmanna. Poelzig przekształcił uczelnię w Królewską
Akademię Sztuki i Rzemiosła Artystycznego, uruchamiając warsztaty sztuki
stosowanej, zrobił z niej najbardziej postępową uczelnię artystyczną w
Niemczech - prekursorkę Bauhausu. Bibrowicz popracowała tam kilka lat po czym - wygląda na to, że w chwili rozkwitu kariery, wyjechała do Szklarskiej Poręby, gdzie otwarła warsztaty tkactwa artystycznego. Pracownię na akademii objęła żona Wislicenusa - Elsa. Był rok 1911. Czemu wyjechała ? Może miała dosyć związku w trójkącie, jako ta trzecia i chciała rzecz całą zakończyć ? Kobiety tak mają, chcą mieć wszystko albo nic. Wislicenus nie kochał jej na tyle mocno, by rzucić wszystko i zacząć od nowa ? Za dużo do stracenia miał ? Nie oceniam, brońboże, ani jej ani jego, tego prawa postronni nie mają. Faktem jest, że wyjechała. Szklarską Porębę z wcześniejszych pobytów zapewne już znała. Gościła w Domu Hauptmannów, gdzie na jednej ze ścian wisiał jej gobelin. Jest fotka z 1917 roku, gdzie Wanda siedzi przed swoim dziełem. W końcu dom Carla był kulturalnym centrum miasteczka. Carl Hauptmann cenił jej sztukę, tak przynajmniej pisał.
W Szklarskiej Porębie chyba się udało. Prócz Śląskich Warsztatów Tkactwa artystycznego otwarła też niewielką galerię artystyczną. Czy dochody ze sprzedaży torebek, poduszek, kilimków były wystarczające - czort znajet. W każdym razie w szklarskoporębskim czasie Wanda wykonała dziewięć gobelinów dla ratusza w Ratzeburgu, uznanych za dzieło jej życia i całkiem sporo innych prac. Po I wojnie światowej, w 1919 roku - wyjechała do Drezna. Ściągnął ją zapewne Poelzig, który od 1916 r. był tam miejskim radcą budowlanym. Trzeba było otworzyć szkołę rzemiosła, w tym tkactwa artystycznego - na potrzeby dynamicznie rozwijającego się przemysłu tekstylnego. Wanda była fachowcem, nie dość, że artystką, to również świetnym pedagogiem. Warsztaty tkackie zlokalizowano w zamku Pillnitz, gdzie przeniosła się wraz z matką i siostrą. Warsztaty działały do II wojny. W międzyczasie Wanda ponownie spiknęła się z Wislicenusem. Właściwie to nie wiem na ile się rozstali. Przeszedłszy w 1921 roku na uczelnianą emeryturę malarz przeniósł się (wraz z żoną oczywiście) do Pillnitz i ponownie pracował wspólnie z Wandą. Razem też wyruszyli w artystyczne podróże. Podróżowali po całej Europie, zajeżdżali również do Polski - w następnym poście wrzucę fotkę obrazu Wislicenusa "Warszawa". Po zakończeniu wojaży - w 1931 r.- Wanda została kierownikiem pracowni tkackiej w Państwowej Szkole Mistrzów Rzemiosła Artystycznego w Dreźnie. A potem przyszła II wojna i jeszcze trudniejsze enerdowskie powojnie, warsztaty w zamku Pillnitz padły. Wanda pracowała nadal. W 1948 roku zmarła żona Wislicenusa, więc rok później kochankowie wzięli ślub. Pięć lat wyczekiwanego, względnego szczęścia.. Wanda oślepła. Zmarła trzy lata przed swoim, grubo starszym mężem. No i czy życie jest sprawiedliwe ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz