Moją cechą osobniczą jest fizycznie odczuwalna dwoistość życia. Życie zewnętrzne z jego wszystkimi ingrediencjami, które toczy się niejako niezależnie, które mogę (a przynajmniej powinnam) w miarę racjonalnie organizować. I przeważające dla mnie życie wewnętrzne z jego imponderabiliami, od racjonalizmu bardzo dalekie. Niby jedno warunkuje drugie i na abarot, niby można tym wszystkim zarządzać ale myślę, że to tylko teoria. Nie myślę, wiem, bo ćwiczę to na okrągło. Jedno widoczne na zewnątrz, drugie nie ma wentyla. Więc piszę. Pisanie to moja ułomność. Pamiętniki. Zaczęłam późno, w jakiejś siódmej klasie i ciągnę to w różnej formie przez całe życie. Po to by uwolnić się, ale i utrwalić imponderabilia:))) Tak jak robię zdjęcia. Jakiś pejzaż niezwykły, nastrój, uczucie.... przecież może już nigdy się nie powtórzyć. Zapamiętać koniecznie trzeba, gdy zabraknie - przypomnieć sobie. Potem okazuje się, że nigdy się do tego nie zagląda, a jeśli - to nie ma się w sobie gotowości odczucia tego dawnego niezwykłego. Zaś w papierach czy zdjęciach zalęgają się jakieś pleśnie, grzyby czy inne roztocza, które teraz po latach uczulają zmęczone życiem ciało. I żadnego pożytku. Trochę wyrzuty mam, w końcu palę całe swoje życie. Ale przecież to co istotne i tak się we mnie w innej formie pozostało.
Przed włożeniem do pieca przeglądam. Ech życie...................
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz