.."Przywitała mnie deszczem, błysnęła tęczą, zawirowała suknią z mgieł. Pozwoliła poczuć chłodną gładkość skał i miękką zieloność mchu, szeptem strumieni górskich obiecywała, że to tylko przedsmak".. pięknie i poetycko pisze o Szklarskiej Joasia M. Chmielewska.
Młoda pisarka mieszka w Szklarskiej od kilku lat. Dodaje Maria, by nie mylić jej z tą Chmielewską od "Lesia". Lekkie ma pióro, więc jej książki są lekkie i przyjemne, ktoś kiedyś powiedział "dobranocki dla starszych dziewczynek". Zgadzam się, czytają się cudnie, wlewają w człowieka optymizm i ducha pogodę. Chcesz nastrój poprawić, doła wyleczyć - poczytaj książki Joasi. Poczucie humoru, dystans do świata, babska życiowa mądrość podana w lekkim tonie, dzięki czemu rozumiesz, że jak się odpowiednio nastawisz to życie nie boli a jego piękno polega na różnorodności zdarzeń.
Ale w tej książce pisze o Szklarskiej i to tak, jak i ja (oraz pewnie miliony innych "uchodźców" ) ją czuję. Wrzucam tu fragment, tym razem z rozmowy z Sandrą Nejranowską, pod którym podpisałabym się i ja:
"Istnieją jednak przestrzenie nienazwane, w których słowo nie ma kształtu ani dźwięku, jest jak prima materia, duch unoszący się nad wodą. To przestrzenie, zamyślenia, zapatrzenia, oderwania. I tak się jakoś dzieje, że najwięcej ich właśnie w Sudetach Zachodnich i Górach Izerskich".
A dzisiaj w Szklarskiej wszystko śniegiem zasypane...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz