Nie będę oczywiście pisać dlaczego, bo nie chcę nikomu argumentów przeciw sobie do ręki dać, ale fakt faktem jest. Więc załamka. By się ratować i pewność swą podbudować, podjęłam studia ( w google oczywiście) nad sposobami podnoszenia poziomu wiary w siebie. I zrozumiałam swój zasadniczy błąd - ciągle podnoszenie poprzeczki nic mi nie da, bo wiary mam szukać nie na zewnątrz lecz we wnętrzu swoim. No to szukam. Krok pierwszy: akceptuję to, że nie jestem doskonała. Więc odpuszczam kolejne poprzeczki, nie muszę się sprawdzać, skoro nic sobie nie muszę udowadniać. Krok drugi: jasno określam czego ja naprawdę chcę. I...nie wiem.,, młoda chcę być i zacząć wszystko na nowo. Ale skoro to niemożliwe to nic nie chcę. No i jak mam iść dalej w tej sytuacji ?
Najlepiej zaakceptować sytuację w jakiej się znajdujemy, z niczym nie walczyć i niczego nie robić na siłę. Skupić się wyłącznie na pozytywnych sprawach, odrzuciwszy całkowicie negatywne...
OdpowiedzUsuńOj.......Kamphoro moja..tak sobie myślę, że gdybym ja wiarę w siebie i pewność siebie miała, to - przy mojej wiedzy (!!!) i doświadczeniu - co najmniej szefem ONZ być bym mogła albo bezdomnym w pełni swojego wyboru:))))))))) Dlatego zostawić tego tak nie mogę, bo w tej sytuacji pozytywów nie ma.
OdpowiedzUsuń