sobota, 12 maja 2012

Marian Wiekiera


Witaj o, rozmawiałem z Tadkiem (..)  deklarował że da rysunki. Bercia  zadowolona, po wernisażu w naszym Muzeum zawiezie obraz do Biblioteki w ustalonym terminie i w poniedziałek zapłaci składkę członkowską. Irek  jest obecnie w Niemczech, ja w tej chwili jestem pochłonięty robieniem grafiki w linorycie, co jak wiesz wymaga cierpliwości i precyzji. Jednym słowem odpuszczam sobie wystawę, przepraszam. Pozdro

No trudno, ale może lepiej. Niech działa póki wenę ma twórczą. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że nie znam się na sztuce, skoro nie mam odwagi zawierzyć swojej intuicji. Do sztuki  trzeba podchodzić  emocjonalnie czyli nieobiektywnie, nieprofesjonalnie, bo jeśli sztuka działa na emocjonalność - znaczy dobra jest.  Pierwszy raz zobaczyłam "Pejzaż włoski" na pierwszej wystawie Nowego Młyna, którą zrobiłam w 2005 roku. Tutaj już go nie ma, pewnie został sprzedany. Ze względu na ramę, ze względu na  zbyt żywe,  nawet „kakofoniczne” kolory, ze względu na pewną… jakby nieporadność techniczną  - odrzuciłam je ( w sobie, bo w wystawie udział wzięły).  Potem obserwowałam zwiedzających i wielokrotną, podobną do mojej reakcję właśnie na te obrazy. „Coś z Margitte’a..” – szepnął ktoś,  „nasz Nikifor..”  rzekł kto inny, jeszcze ktoś inny wybuchnął śmiechem, patrząc na łaciatą krowę rozłożoną na kanapie.
 -Te na wystawie są najlepsze – zadecydowała pewna goszcząca u nas na kolejnej edycji wystawy młoda galerniczka i krytyczka sztuki z Krakowa, przywieziona przez prezesa – Jurka.
 I tak rok w rok i co rok, na każdym przeglądzie pojawiały się coraz to nowe obrazy Mariana, przed którymi zawsze ktoś stał i czegoś w nich szukał.  To co pociągało to chyba intensywność barw nie pozwalająca się oderwać albo – jeszcze pewniej -  jakieś podświadome życie, niby senne a zbyt barwne i zbyt intensywne na sen (piszę, niegdyś  zachwycona kiczowatością surrealizmu, więc nieobiektywna). Jak mu powiedzieć : Marian odpuść grafikę, to co robisz z farba jest lepsze ?, kiedy ma wenę na grafikę. Artyście przeszkadzać nie wolno.
 To co różni artystów nieprofesjonalnych od dyplomowanych - pewna nieśmiałość ale i pewność, oni malują siebie, jak nieprofesjonalni aktorzy nie umieją zobiektywizować widzianego świata i na trochę odejść od siebie, grają siebie. 
Jak widać jest to w cenie.
Notabene... jesienią organizujemy wystawę pod bardzo wstępnym, dość dziwacznym  tytułem AKADEMICY KONTRA REALIŚCI... liczę na to, że ktoś w końcu  mi pomoże hasłowym tytułem określić istotę tejże wystawy. Wśród akademików pojawią się uczelniane znakomitości, wśród "realistów" -  artystyczne znakomitości Karkonoszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz