Nie pisałam zbyt wiele w tym roku, bo chyba straciłam wenę, albo - by użyć synonimu lenistwa - wypaliłam się. Rok 2016 był spokojny i pracowity. Ku ogromnemu zaskoczeniu Szefostwo nam odpuściło więc zajęliśmy się mozolną pracą u podstaw. Posprzątaliśmy, uzupełniliśmy wszelkie niedobory i zaległości, zrobiliśmy 14 wystaw, kilka spotkań literackich i kilka innych imprez, do końca listopada uzyskaliśmy frekwencję wyższą niż w całym roku ubiegłym, no i - co poczytuję za sukces Domu - otrzymaliśmy w darze sporo rzeczy do zbiorów, na łączną kwotę 78 tys. zł., w tym cztery obrazki Wlastimila Hofmana i jednego Hermana Heindricha. Oczywiście, wbrew danym sobie solennym obietnicom typu "nigdy więcej", wpakowaliśmy się w dodatkowe działania, ale chyba inaczej się nie da.
Tegoroczne wystawy (jeśli o przestrzeń Domu chodzi to raczej wystawki ) były różne. Wieczny dylemat muzealnika: zrobić wystawę dla elit czy dla publiczności. Zostajemy przy publiczności, gdyż po pierwsze sztuka jest dla ludzi, po drugie rozliczają nas z frekwencji. A i elity - jako zajęte głównie sobą - rzadko przychodzą, więc robić tylko dla idei większego sensu nie ma. Choć i takie wystawy mamy, gdyż z niektórych zobowiązań, niekoniecznie przez nas podjętych, wykpić się nie da.
Największą furorę zrobiły w tym roku dwie wystawy malarstwa - jeleniogórskiego Ryśka Tyszkiewicza i charyzmatycznego Darka Milińskiego z Pławnej. Ponadto wystawy szkła huty Julia, ze zbiorów pana Bolka Szczypińskiego i szkło unikatowe Władka Czyszczonia, na które przyszli wszyscy pewnie hutnicy Szklarskiej. No i to tyle, wchodzimy w 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz