Rozszyfrowanie: I Europejski Festiwal Kolonii Artystycznych w Kazimierzu Dolnym. A i ...II Biennale Filmu i Sztuki - jak w zeszłorocznym Worpswede. Oczywiście byliśmy, zachwyciliśmy się i jesteśmy oczarowani artystycznym światem Kazimierza. Jeśli któreś miasto czy wioska na nazwę kolonii artystów zasługuje to na pewno Kazimierz. Galerii ze 40 jak nie więcej, artystów mieszkających lub dojeżdżających tłumy, studenci ze sztalugami lub teczkami na ulicach, Mały Rynek pełen kompozycji kwiatowych z suszonych kwiatów, koronek, lnianych ciuchów i staroci oraz piątkowy duży Rynek z kolorowymi warzywami i owocami prosto z pola (miseczka malin, która u nas 8 zł kosztuje, tam - 4 zł)., no i te cudne, gontem kryte, wielkie dachy małych domów, wykusiki, ukwiecone balkony, loggie i arkadki... Kocham Kazimierz.
Pogodę przez dni cztery mieliśmy jak dzwon mocną - jakby na święto artystów specjalnie. A w całej Polsce padało. Wróciliśmy naładowani energetycznie, chętni do życia i pełni pomysłów. Niedługo pora na festiwal u nas..
efka to było święto artystów. I faktycznie było to widać. Duża wystawa malarstwa starych mistrzów w Celejowskiej, wielka wystawa twórców współczesnych polskich, ukraińskich i niemieckich w Galerii Letniej, całkiem spora wystawa starych mistrzów z Kazimierza, którzy tamtejszą powojenną kolonię zapoczątkowali i otwarte wszystkie niemal małe galerie z wystawkami na potrzeby festiwalu. do tego prezentacje filmów o odpowiedniej tematyce, prelekcje na temat i dyskusje oficjalne i mniej oficjalne w trakcie wieczornych artystycznych włóczęg prowadzone. Do tego niezły koncert w galerii SARP-u, wieczór dla artystów oraz wieczór dla oficjeli, na którym się znalazłam z racji przysługujących mi funkcji i współpracy z organizatorami.
W tym roku festiwal obejmował ukraiński Krzemieniec, niemieckie Worpswede oraz polskie: Szklarska Poręba, Zakopane i Kazimierz.
Tak.... i już po wszystkim... szkoda.
Festiwal udał się znakomicie - gratulacje więc i podziękowania dla Waldka Odorowskiego - wodza merytorycznego i wspierającej go Doroty, Joasi Stefańskiej, która na swoich drobniutkich ramionach uniosła finansowy ciężar imprezy ( nie wiem czy zza tych papierów zapamięta cokolwiek z festiwalu, chyba, że się na zdjęciach zobaczy), dla Agnieszki Mitury i wszystkich innych ciężko zapracowanych a niekoniecznie docenianych ludzi. Bo tak to zwykle bywa, że jedni pracują inni przypinają sobie laury. Dobrze,że przynajmniej w artystycznej Konfraterni mają oparcie, a to już coś.
I tu jeszcze hołd złożę Tomkowi Pryllowi, który w Kazimierzu pracował dla efki. ( z nami robił Worpswede). Facet jest nie do zdarcia, tłumaczy w te i we te, mam wrażenie, że nieważne kto i po jakiemu mówi, zawsze robi to zgrabnie i na temat, żartując przy tym i publikę w co nudniejszych fragmentach cudzej wypowiedzi bawiąc. Niemcy chcą tylko jego. Zaprzyjaźnia się ze wszystkim, wszędzie jest u siebie, wszyscy go lubią i chcą do pracy, choć język ma niewybredny i paskudnie huknąć z góry na niesubordynowanego mówcę bądź słuchacza potrafi. I przyznam, ze czasem się go boję oraz, że choć nadużywa trunków czego nie kryje, w robocie jest zawsze correct i na czas.
Samego festiwalu opisać się nie da, nawet zdjęcia nie oddadzą tej atmosfery. Sztuka Karkonoszy i Izerów prezentowana była przez sztukę dziewięciu kobiet i Klinikę Lalek. Żelaźni Zbyszka Frączkiewicza w tym czasie w Busku Zdroju byli a tych ze Szklarskiej przewieźć.. ? Kasy nie starczyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz