piątek, 26 marca 2010

Ten to ma jaja !!! - tak pod Wielkanoc czyli ludzie, których nie znamy choć są blisko

Pracuję z nim sto lat, niby go znam, a w sumie ? Co można rzec o człowieku, który głównie milczy, trzyma się na dystans i nie wychodzi przed szereg, na całe godziny znika w pracowni, z której słychać ciszę lub P. Gabriela albo robi kilometry na rowerze, najchętniej samotnie ? Oj dużo... tylko czy to aby prawda ?
Na początku jedynie rejestrowałam jego obecność. Nie udzielał się w życiu towarzyskim, chodziły słuchy, że „terminuje” u Milińskiego. Gdy się go zaczepiało – warczał albo znikał. Bliżej poznałam go przy jednej z pierwszych moich, dużych gabarytowo wystaw, gdy zmuszeni bylimy współpracować, jako, że wystawę montowaliśmy razem. Nie wspominam tego dobrze, tym bardziej, że ścięliśmy się : on - milczek i ja – anioł.

Od kilku lat współpracujemy zgodnie przy każdej niemal wystawie i ze zdumieniem słyszę: on mówi !!! Wprawdzie zdawkowo, bez wdawania się w jakiekolwiek głębsze podteksty, ale głos ma. Czasem mam wrażenie, że naprawdę żyje tylko w swoim boschowo – breughlowsko - vermerowym świecie a reszta – to taki sztafaż, drobiazg, na niby.
Głównie maluje. Dawno temu wlazłam do galerii „Arkady” i jedyne co zwróciło moją uwagę to kopie Vermeera, z jego światłem. Na jednej z wystaw zobaczyłam „statek głupców” – jajeczną fantazję nt. Boscha, cudo. Teraz naprawdę rzadko obrazy przykuwają uwagę zwykłego zjadacza chleba, ten przykuwał. Potem widziałam ich coraz więcej i za każdym razem nie mogłam zrozumieć czemu akurat on je maluje. Bo jak to ja, usiłowałam dotrzeć do podstaw. A jeśli maluje tylko dla tego, że lubi ?


Zimą, dwa lata temu zrobiliśmy mu wystawę autorską. Takiego tłumu ludzi jeszcze u nas nie widziałam. Wprawdzie połowa to była rodzina i współpracownicy , ale cała reszta ? Skąd go znają, przecież nie ma wystaw, nie reklamuje się, w milczeniu robi co do niego należy. Skąd ta popularność ? Lubimy surrealistów ? No chyba… za wizualizację zatrzymanej czasoprzestrzeni w świecie, w którym wszystko płynie. A przecież ciągle chcemy stałości, stabilności. I jeszcze ta odrobina dreszczyku z niezbyt przyjemnych snów…

Jest autodydaktykiem - nie ukończył żadnej uczelni , podobnie zresztą jak Trybalski – mam wrażenie, że stary mistrz, który rzadko zauważa jakąkolwiek sztukę inną niż miniona, ceni bardzo Wiktora. A ten, jak rzadko który artysta profesjonalny (zresztą co ja naprawdę wiem o procesie tworzenia ?), skupiony jest na samej sztuce, nie domagając się zarabiania na niej. Owszem, czasem sprzedaje, ale jakby nie do końca chętnie. Maluje dla siebie ? A na cholerę mu tyle jaj w domu ? Czy to nie jest obsesja ?

Jajo ma bardzo czytelną symbolikę, zestawione z takimi a nie innymi elementami niesie masę dodatkowych treści. Nie było tytułów przy obrazach, więc umieściliśmy kartki, na których goście mogli umieszczać swoje tytuły. Wyszło jak bardzo wieloznaczna jest sztuka. Wiktor uczestniczy w przeglądach Nowego Młyna. Nie jest dobry w pastelowym pejzażu, nie przykuwają uwagi jego rysunki. Natomiast te jego jaja to majstersztyk. Choć czasem brakuje mi w nich breuglowskich przestrzeni i oddechu powietrza , które u niego jest kształtem i konkretem.

1 komentarz:

  1. Powiedzenie "ale jaja" nabiera po przeczytaniu tego posta zupełnie nowych znaczeń. Będę musiał postudiować tego autora. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń