Zamierzyłam się wysoko a tymczasem, zajrzawszy na fora ogólnopolskie, poczułam się jak totalna prowincjałka. Zawieruszona w szarej codzienności, bez czasu i chęci na szersze spojrzenie. Żeby pisać o tym co tu się dzieje, muszę wiedzieć co dzieje się gdzie indziej. Żeby porównać, ocenić, wartościować, selekcjonować i wytyczać. A co robię ? Piszę pierdoły, słodkie migdały, grzecznościowe pisanki, żeby przypadkiem nie narazić się komuś kto ma coś do powiedzenia, w kwestii kasy albo czegokolwiek innego. Nie lepiej się okopać saperką i przeczekać ? Do nieuniknionej śmierci ?
Po co komu sztuka na prowincji ? Zwłaszcza współczesna. Kiedy nikt nie jest nią zainteresowany i wszelkie działania o charakterze promocji noszą znamiona wymuszenia. Na wernisaż przyjdzie i ze 100 stałych bywalców (większych doświadczenie), żeby się „poobracać”, a potem cały miesiąc martwa cisza, zerowa frekwencja, radiowa nagonka nie pomaga, ludzie mają gdzieś. Nadal mamy świetną wystawę malarstwa Żydów polskich. Ruch miałam, że hej – w okresie ferii, kiedy Szklarska była pełna ludzi z daleka, którzy okazję wykorzystali. Potem kilka lekcji muzealnych na temat dla lokalnej szkoły i Uniwersytetu III Wieku, teraz flauta, poza sezonem. Informacje w mediach, na stronach internetowych, na plakatach. Gdyby ta wystawa pokazana była w centrum Jeleniej, np. w BWA, pewnie pobiłaby rekordy frekwencji. O Wrocławiu nie wspomnę. Do nas nawet z Jeleniej Góry jest za daleko, a wyjazd autobusem lub pociągiem to już wielka i kosztowna wyprawa, wycieczka nawet. Na dodatek i od pociągu i od autobusu kilometr, pieszo bo komunikacji miejskiej nie ma. Nie uwierzę we frekwencję wyższą niż 10 tys. rocznie.
Po co komu muzeum na prowincji ? Tradycyjnie – turystom, żeby zobaczyli co w lokalnej trawie piszczy, lecz w sportowym mieście i tak wolą piwo po nartach. Niemniej frekwencja u nas zależna jest od sezonu. Mieszkańcom ? Żeby zobaczyli co w sztuce poza miastem się dzieje. I tu kaplica, cisza, martwa.
W szkołach już dawno wprowadzono przedmiot „sztuka” i nie są to „rysunki” z moich czasów lecz mała historia sztuki. Dajemy nauczycielem wędkę, a nawet proponujemy rybkę. Korzystają ? Za dużo zachodu. Nie trzeba przyjeżdżać do nas (czas i koszty, po wywiadówkach u córki wiem jak ciężko zorganizować wycieczkę szkolną bliżej niż do Disneylandu), w Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze jest teraz wystawa przedwojennego malarstwa , które zazwyczaj prezentowane jest u nas. Kawał przedwojennej historii regionu. W różnych porach odwiedzam „macierz”, zawsze martwa cisza, ani pół zwiedzającego. Miasto – 90- tys. mieszkańców. Jedyny ruch – przy lekcjach malowania pisanek – dla dzieciaków, domena domu kultury.
Szukam powodów. Nasza mała atrakcyjność czy może totalna niechęć do sztuki ?
Pora przestawić się tylko na działania czysto statutowe czy nadal walczyć o publiczność ?
Po co komu sztuka na prowincji ? Zwłaszcza współczesna. Kiedy nikt nie jest nią zainteresowany i wszelkie działania o charakterze promocji noszą znamiona wymuszenia. Na wernisaż przyjdzie i ze 100 stałych bywalców (większych doświadczenie), żeby się „poobracać”, a potem cały miesiąc martwa cisza, zerowa frekwencja, radiowa nagonka nie pomaga, ludzie mają gdzieś. Nadal mamy świetną wystawę malarstwa Żydów polskich. Ruch miałam, że hej – w okresie ferii, kiedy Szklarska była pełna ludzi z daleka, którzy okazję wykorzystali. Potem kilka lekcji muzealnych na temat dla lokalnej szkoły i Uniwersytetu III Wieku, teraz flauta, poza sezonem. Informacje w mediach, na stronach internetowych, na plakatach. Gdyby ta wystawa pokazana była w centrum Jeleniej, np. w BWA, pewnie pobiłaby rekordy frekwencji. O Wrocławiu nie wspomnę. Do nas nawet z Jeleniej Góry jest za daleko, a wyjazd autobusem lub pociągiem to już wielka i kosztowna wyprawa, wycieczka nawet. Na dodatek i od pociągu i od autobusu kilometr, pieszo bo komunikacji miejskiej nie ma. Nie uwierzę we frekwencję wyższą niż 10 tys. rocznie.
Po co komu muzeum na prowincji ? Tradycyjnie – turystom, żeby zobaczyli co w lokalnej trawie piszczy, lecz w sportowym mieście i tak wolą piwo po nartach. Niemniej frekwencja u nas zależna jest od sezonu. Mieszkańcom ? Żeby zobaczyli co w sztuce poza miastem się dzieje. I tu kaplica, cisza, martwa.
W szkołach już dawno wprowadzono przedmiot „sztuka” i nie są to „rysunki” z moich czasów lecz mała historia sztuki. Dajemy nauczycielem wędkę, a nawet proponujemy rybkę. Korzystają ? Za dużo zachodu. Nie trzeba przyjeżdżać do nas (czas i koszty, po wywiadówkach u córki wiem jak ciężko zorganizować wycieczkę szkolną bliżej niż do Disneylandu), w Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze jest teraz wystawa przedwojennego malarstwa , które zazwyczaj prezentowane jest u nas. Kawał przedwojennej historii regionu. W różnych porach odwiedzam „macierz”, zawsze martwa cisza, ani pół zwiedzającego. Miasto – 90- tys. mieszkańców. Jedyny ruch – przy lekcjach malowania pisanek – dla dzieciaków, domena domu kultury.
Szukam powodów. Nasza mała atrakcyjność czy może totalna niechęć do sztuki ?
Pora przestawić się tylko na działania czysto statutowe czy nadal walczyć o publiczność ?
OD DAWNA WIADOMO, IZ TO TOTALNE PROWINCJAŁKI MAJĄ DUŻA SIŁĘ NOŚNĄ DO PROPAGOWANIA SZTUKI PRZEZ DUŻE "S". Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPozostań prowincjałką, ja proszę !!!!!
OdpowiedzUsuń