wtorek, 11 grudnia 2018
Powoli tu wracam
Bardzo dawno nie pisałam tutaj. Już tak długo za dużo i za szybko się dzieje, że brakuje czasu na skupienie. A może puścieję ? Wystarczają mi krótkie wrzutki na fb, ups.. wystarczały .. Jakoś czuję, że tam też nie mam o czym pisać. Znaczy robię się pusta. Brakuje mi miejsca, gdzie możnaby pogadać naprawdę szczerze, chyba brakuje mi anonimowości.
piątek, 13 lipca 2018
piątek 13 lipca
Byłam dzisiaj w Jeleniej Górze. Na kawie na rynku, w bardzo sympatycznej, maleńkiej kawiarence. Siedzieliśmy sobie pod arkadami, spoglądając na rynek. Dla moich towarzyszy to codzienność, ja byłam pierwszy raz od bardzo dawna. Podobało mi się miasto, którego w sumie nie lubię.
Pochwaliłam się, że piszę bloga. Na wyrost, powinnam powiedzieć: pisałam, bo to co robię teraz o pomstę do nieba woła. Ale.. tak sobie myślę.. nic mnie już chyba nie interesuje. Więc pora skończyć.
Pochwaliłam się, że piszę bloga. Na wyrost, powinnam powiedzieć: pisałam, bo to co robię teraz o pomstę do nieba woła. Ale.. tak sobie myślę.. nic mnie już chyba nie interesuje. Więc pora skończyć.
poniedziałek, 9 lipca 2018
wystawa Rząsów
Antoni Rząsa, Los człowieka- fragm. |
Z cyklu Dachnów - Halina Rząsa |
"Jeśli
już jakiś gen twórczości znajdzie sobie schronienie w ciele rzeźbiarza, a ten z
kolei spotka swoją prawdziwą miłość –
może pojawić się na Ziemi nowa republika
artystów. I tak się stało w przypadku Rodziny
Rząsów. Mieszkają w Zakopanem, które samo w sobie
jest kolonią wielu twórców, ale w tej kolonii Rząsy/Rząsowie pełnią rolę totemiczną - oznaczają to miejsce swoją sztuką, odrębną w
każdym indywidualnym twórczym przypadku, a jednocześnie zanurzoną w tym samym
morzu gór. Gór, które nie tylko są obecne jako formy widziane, ale w równej
mierze wibrują jako byty zdobywane fizycznym wysiłkiem wędrówki i narciarskich
szaleństw.
Pojęcie res publiki
artystów jest w tym wypadku
ważnym określeniem - bowiem wszystko co powstaje wokół Galerii Antoniego Rząsy w Zakopanem
jest „rzeczą pospolitą” - czyli własnością wszystkich, którzy lubią patrzeć,
rozmawiać i rozumieć.
(...) Miejscowość położona jest blisko Futomy, gdzie urodził
się Antoni Rząsa i
gdzie często powracał. To właśnie w Dachnowie w 1964 roku Antoni znalazł energię do
wytężonej pracy nad cyklem rzeźb, wspomagany
przez Halinę z Żyłów - Vogel Rząsową. Oboje
poszukiwali Wiecznych Znaków: Halina fotografując pobliskie pejzaże, których
częścią były cmentarze różnych wyznań, z lasami pochylonych krzyży; Antoni - nadając drewnu formę i znaczenie. Przestrzeń
między Dachnowem a Zakopanem stała się drogą sztuki, trzeba było pod koniec twórczego
sezonu wynająć wagon kolejowy, aby przewieźć powstałe rzeźby do podhalańskiego domu.
Marcin Rząsa, bez tytułu |
Minęło 50 lat, w dachnowskich zakamarkach
wiary zamiast Matki Boskiej Bolesnej lub Frasobliwego - zaczęły pojawiać się
nowe opiekuńcze wizerunki, czasem talerze satelitarnej łączności lub tylko
symboliczne pustki niezrozumianego błogosławieństwa. I choć zmieniło się wiele
w okolicznym pejzażu, Wieczne Znaki
narodziły się ponownie w rzeźbach Marcina - figurach marzeń, których głowy siłą
wyobraźni i symbolu stają się wszystkim, czym tylko chcą.
(..)"
Na wystawę zapraszam, do czytania katalogu również. Wystawa trwać będzie całe lato, a potem wróci Wlastimil Hofman. Zdjęcia, które publikuję są autorstwa Magdy Ciszewskiej-Rząsy.
poniedziałek, 25 czerwca 2018
piątek, 13 kwietnia 2018
dekadencja
Czyli pierwsze słowo, które przychodzi mi na myśl, gdy myślę o życiu. Cholera !!!! Nic mnie nie cieszy, praca mnie nudzi, ludzie wkurzają. Chyba pojechać muszę gdzieś.
środa, 31 stycznia 2018
Szklana Kuźnia
Magda Kuźniarz, właścicielka Szklanej Kuźni czyli miejsca, które jest domem i pracownią, jest bohaterką mojej najbliższej wystawy. Piszę Magda jest bohaterką, bo raczej ona, jej osobowość jest tematem wystawy. Za nią stoi cały Wolimierz z tą swoją historią i legendą. Piszę też - domem i pracownią, bo nie da się tego rozróżnić. Jedynym rozróżnieniem jest to, że w pracowni stoi piec i surowce szklarskie, poza tym szkło jest wszędzie. I drewno i obrazy i mnóstwo rzeczy, których nie ma w zwykłych domach i które do niczego nie służą a tworzą tę smakowitą, artystyczną aurę. Jest też w tym domu coś co mnie powala - widok od podwórka, na rozległe, płaskie łąki z górami na horyzoncie.
Magda jest wrocławianką, absolwentką Wydziału Architektury Wnętrz i
Wzornictwa Przemysłowego ASP. Dyplom rozszerzyła o aneks z
malarstwa u Stanisława Kortyki.
Z wielkiego, rozkwitającego Wrocławia przeniosła się na prowincję, powiem więcej - totalną prowincję. Kupiła stary dom w Wolimierzu, wyremontowała, otwarła warsztat szklarski. Czemu ? Pewnie na fali boomu na podgórskie wioski. Nie mówię, że to był główny powód, bo nie wiem ale co tu dużo pisać, w 2002 roku Wolimierz był sławny. Stacją Wolimierz, Kliniką Lalek i tłumem innych artystycznych dusz, miejsce kultowe - jak to się drzewiej mawiało. Tak było dawniej, bo teraz się trochę zmieniło. Nie wiem czy nie żałuje. Teraz w Wolimierzu mieszka i prowadzi warsztaty, w Łomnicy - z drugiej strony Jeleniej Góry prowadzi galerię autorską, często jest poza domem, jakby znudził ją trochę Wolimierz, którego mieszkańcy częściej odwiedzają np. Meksyk niż są w domu. A może to samotność ? Bo takie artystyczne wsie barwne stają się tylko na chwilkę, od święta, od imprezy do imprezy. A na co dzień jest .. codzienność, praca, deszcz, praca, lato, praca, zima, i tak dalej. I samotność jak smużka dymu sączy się poprzez te dnie i noce. :)))))) Takie opowieści o bogatym artystycznym życiu na wsi można między bajki włożyć. Choć chyba trudno o samotność w domu zwykle pełnym ludzi, którzy przyjeżdżają towarzysko i na warsztaty.
Zresztą tych artystów w Wolimierzu jest coraz mniej. Przyjeżdża się zobaczyć legendę, widzi się malowniczą wieś i dziwi się człowiek, że trochę ona bez życia. I tylko Jemiołka się snuje po łąkach z wielkim psem - przybłędą. Poza lipcem, kiedy w dni festiwalu kultur zjeżdżają tam światowe tłumy.
Czy Magda jest dobra w tym co robi ? Nie wiem, szkło artystyczne to trudna materia. I choć miałam okazje je bliżej poznać - nadal nie wiem. Magda rzadziej robi rzeczy stricte artystyczne, częściej użytkowe o niewymyślnej formie, w których znaczenie ma masa szklana. Nie czysta i przejrzysta, lecz różnorako barwiona, pełna bąblastych struktur, nacieków i pęknięć. Myślę, że sama masa najbardziej ją bawi, jej niewyobrażalność, i to co z niej powstanie. Nie forma. Myślę, że jej sztuka jest życie.
Dawno tu nie pisałam. I choć najlepiej mi nie poszło - dzięki Magda, że znowu mi się pisać zachciało.
Fot. Maja Kasztelan |
Z wielkiego, rozkwitającego Wrocławia przeniosła się na prowincję, powiem więcej - totalną prowincję. Kupiła stary dom w Wolimierzu, wyremontowała, otwarła warsztat szklarski. Czemu ? Pewnie na fali boomu na podgórskie wioski. Nie mówię, że to był główny powód, bo nie wiem ale co tu dużo pisać, w 2002 roku Wolimierz był sławny. Stacją Wolimierz, Kliniką Lalek i tłumem innych artystycznych dusz, miejsce kultowe - jak to się drzewiej mawiało. Tak było dawniej, bo teraz się trochę zmieniło. Nie wiem czy nie żałuje. Teraz w Wolimierzu mieszka i prowadzi warsztaty, w Łomnicy - z drugiej strony Jeleniej Góry prowadzi galerię autorską, często jest poza domem, jakby znudził ją trochę Wolimierz, którego mieszkańcy częściej odwiedzają np. Meksyk niż są w domu. A może to samotność ? Bo takie artystyczne wsie barwne stają się tylko na chwilkę, od święta, od imprezy do imprezy. A na co dzień jest .. codzienność, praca, deszcz, praca, lato, praca, zima, i tak dalej. I samotność jak smużka dymu sączy się poprzez te dnie i noce. :)))))) Takie opowieści o bogatym artystycznym życiu na wsi można między bajki włożyć. Choć chyba trudno o samotność w domu zwykle pełnym ludzi, którzy przyjeżdżają towarzysko i na warsztaty.
Zresztą tych artystów w Wolimierzu jest coraz mniej. Przyjeżdża się zobaczyć legendę, widzi się malowniczą wieś i dziwi się człowiek, że trochę ona bez życia. I tylko Jemiołka się snuje po łąkach z wielkim psem - przybłędą. Poza lipcem, kiedy w dni festiwalu kultur zjeżdżają tam światowe tłumy.
Czy Magda jest dobra w tym co robi ? Nie wiem, szkło artystyczne to trudna materia. I choć miałam okazje je bliżej poznać - nadal nie wiem. Magda rzadziej robi rzeczy stricte artystyczne, częściej użytkowe o niewymyślnej formie, w których znaczenie ma masa szklana. Nie czysta i przejrzysta, lecz różnorako barwiona, pełna bąblastych struktur, nacieków i pęknięć. Myślę, że sama masa najbardziej ją bawi, jej niewyobrażalność, i to co z niej powstanie. Nie forma. Myślę, że jej sztuka jest życie.
Dawno tu nie pisałam. I choć najlepiej mi nie poszło - dzięki Magda, że znowu mi się pisać zachciało.
Subskrybuj:
Posty (Atom)