Stan ducha, poczucie - nie wiem jak to nazwać, w każdym razie, żadna nowość. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, w dobie wszechobecnych mediów cyfrowych, w których człowiek zatonąć potrafi, a gdy wypłynie, na brzegu nie ma już nikogo. Zawsze byłam samotna, nawet w pełnej rodzinie, taką mam naturę, że fizycznie i namacalnie czuję samotność człowieka. Zwłaszcza tę wobec drugiego człowieka, gdy na chwilkę pojawi się uczucie więzi, a potem znika. Dla mnie to stan stały, nauczyłam się z nią żyć. Najgorsze jest to, że można ją polubić na tyle, że nie chce się z nią rozstać.
Czytam Pani bloga od jakiegoś czasu, mnóstwo ciekawych informacji, refleksji, dużo się dowiaduję o historii, kulturze, dziedzictwie regionu. Ale tak naprawdę czekam na te wpisy osobiste. Bo od pierwszej chwili czuję więź, więź duchową. Mam tak samo. Jestem taka sama. A przecież w samotności swojej ciągle szukam kogoś, kto byłby trochę taki jak ja, albo kogoś takiego, że ja byłabym trochę taka jak on. Wtedy samotność jest jakby mniej bezgraniczna :-). Pozdrawiam. Dorota
OdpowiedzUsuńWidzi Pani... zupełnie nie mam oporów w mówieniu czy pisaniu na tematy trudne, ale czasem niedobrze jest zbyt mocno się odsłonić. Pisałam kiedyś osobistego bloga,więc wiem:))))
OdpowiedzUsuń