czwartek, 22 maja 2014

Na krawędzi


Gorąco...
Kosiłam dzisiaj trawę na swoim maleńkim ogródku i na chwilę usiadłam. Poczułam zapach kośby i dopiero wtedy zobaczyłam jak wszystko urosło, wybarwiło się majem i pięknie wygląda. Boże… świat taki piękny jest a ja tego nie widzę.  Nie widzę bo zajmuję się czymś co chyba nie jest  warte tego widoku a zawróciło mi w głowie na tyle mocno, że musiałam kosić trzy godziny, żeby doprowadzić trawnik do normy. Przez ostatnie tygodnie nie widziałam tego. Jak nie widzę swoich dzieci, faceta, przyjaciół i właściwie nie widzę codziennego życia. Czy to co robię jest tego warte ? Siedzę dzisiaj samotnie przy latopie i nie wiem gdzie i kiedy się wszyscy podziali. Chyba pora się przestawić… ale czy nie jest za późno ?
Mam pracoholizm. Nie ważne, że nie przekłada się to na kasę. Ja muszę chodzić w kieracie, padać na pysk, uciszać nerwy prochami i budzić się w gotowości bojowej. Wtedy widzę sens. Inaczej tonę. Coś za coś.
Ale dzisiejszy wieczór mi mówi, że bardzo wiele straciłam.

4 komentarze:

  1. No tak, Myślę że wiekszośc z nas ma rozszarpane scenariusze dni i tygodni. Ta refleksja (na krawedzi) przypomniała i mi o moim pracoholizmie :). Ale jak kojarze co się dzieje to chyba nie jest ze mna tak źle. Jednoczesnie ja mam straznika by weń nie popaść nadmiernie. Po prostu fizycznie wysiadam (remontuje sam stary dom) i od czasu do czasu po prostu muszę odpocząć i wtedy ide z psem na spacer w pola i jest znów dobrze :). Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie wróciłam ze spaceru z psem ale nie udało mi się przekierować mózgu na cokolwiek innego niż praca.
    Ty budujesz, robisz coś konkretnego, masz cel, chwilowe załamki bo coś nie wypaliło i idziesz do przodu. Kiedyś też remontowaliśmy stary dom, mieszkam w nim i choć nie było łatwo - tamten okres pamiętam jako najpiękniejszy w życiu. Być może z czasem zaciera się wspomnienie zmęczenia, kłopotów finansowych, poślizgów budowlańców, braku materiałów (był koniec lat 80-tych) ale pamiętam znaczenie tamtego czasu i jego sens. Teraz wypełniam tony papierów, ubieram w słowa to co robię od lat z automatu, sprawdzam zgodność papierów z papierami, a w wolnych chwilach usiłuję zdążyć popracować nad tym co jest istotą mojej pracy i często na to nie mam siły.

    OdpowiedzUsuń
  3. użalam się, już nie będę-:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak sobie myśle,ze wszystko powinnismy robic z rozmysłem. Także dni powinny miec swój scenariusz i ta całóśc zwana dniem powninna byc jak 24 godzinna sztuka teatralna. Z scenariuszem, a ów ma być zaplanowany po wieloma aspektami. Inaczej się zagonimy albo rozleniwimy. Czasami mi tak się udaje. Sporą porcje czasu powinny zajmowac czynności które sprawiaja nam nieustająca przyjemnośc. U mnie to działa.A te ulubione czynności , to w moim przypadku planowane i projektowane rzeźby szklane. Bo tym sie w ostatnich latach zajmuje. Teraz mam w konkretnym ich wykonywaniu przerwę bo straciłem pracownię i właśnie w domu z piaskowca będzie nowa. Pozdrawiam i trzymam kciuki bys złapała oddech wiosenno - letni :)*

    OdpowiedzUsuń