Dwukrotnie wczoraj jechałam do Szklarskiej i z powrotem, a za każdym razem trudniej. Zawieja, śnieżne zaspy, ślisko, sople w metrach liczone, białe poduchy na drzewach. Rosyjska zima - jak nazwał ją odwiedzający nas porannie dr Sadowski, który z warszawskimi studentami obozem w Szklarskiej stanął i po pięknej okolicy na nartkach biega. Do nas przydreptał piechotą, bo "kości rozruszać musi". Też zapragnęłam i teraz mam nerwoból w korzonkach. Przybył też powtórnie po południu - wernisaż mieliśmy wczoraj. Pogoda była taka, że obawiałam się czy ktokolwiek przyjdzie a nasza Główna Bohaterka Wieczoru - Katarzyna Klakla-Jaczyńska przygotowała widzom niespodziankę w postaci koncertu gitarowego. Goście z samego Krakowa zjechali a nasi wolą zacisze domowe zamiast odrobiny przyjemności ? Parę osób jednak przyszło i impreza "rozpętała się" taka, że wernisaż trwał trzy godziny. Przy dzwiękach niezłej muzyki.
A oto i Główna Bohaterka Wieczoru na tle martwej natury, z których wielości powiesiłam zaledwie kilka. Martwa natura to gra barw i świateł, kompozycja i warsztat. Tylko. Bardziej wyrazisty w nastrojach i wiele mówiący jest pejzaż, a u nas zawisł głównie majowy co tworzyło niezły dysonans z wszechogarniającą bielą wczorajszego (i dzisiejszego też) świata. Na obrazach zróżnicowanie tematyczne, formalne, kolorystyczne - ogromne. W Krakowie - artystyczna outsiderka tworząca "do szuflady" i kilku zaprzyjaznionych galerii z dala do celebryckiego świata. W życiu wojująca feministka - jak mówi sama o sobie - namalowała intrygujący cykl obrazów, raczej miniatur w konwencji średniowiecznych rękopisów iluminowanych, opatrzonych przewrotnymi, obrazoburczymi, cytatami. Po łacinie.
Jurek Kurowski przygotował niezłe przemówienie na temat walorów sztuki Katarzyny, klasyczne historyczno-sztuczne, jak mi prześle - przytoczę linkiem. Powiedział niemal wszystko co trzeba rzec na temat sztuki więc, pozbawiona nadal weny, zamilknę. W każdym razie jest w jej malarstwie to co czuję i lubię - przeżycie. I bliski mi nastrój.
Zrobiłam ostatnio ciekawą rundę: Wrocław - Łódx - Kielce - Kraków - Bronowice - Katowice. Zdążyłam przed zamieciami lecz wróciłam tak padnięta, że już nie pamiętam co chciałam o tej podróży napisać. Życie za szybko biegnie by pamiętać. Może kiedyś mi się przypomni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz