I oby nam wyszło to co zamierzamy. Nadal nie powiem co - dopóki nie otrzymam informacji o dofinansowaniu, żeby nie zapeszać. A jest to coś co zajmuje mi cały wolny czas. A poza tym ? Sprawozdania jak zwykle, porządki po remoncie w firmie. I brak weny. Powiem wam, to tragedia jest....
Ostatnie wydarzenie, które pragnęłam opisać to pewien poranny wyjazd do Popielówka, ale jakoś mi umknęło w zawierusze remontu. Herbata w Popielówku. Teraz przyszło wspomnienie, pewnie z powodu zasypującego nas śniegu. Wtedy też było biało, bieluteńko. Pojechaliśmy rano do Agnieszki i Mariusza po obraz. Spokój, cisza. Stara plebania tonęła w śniegu, od bramy do drzwi odśnieżona ścieżka. Powitały nas psy - wielki stary Ramon pamiętający mojego, równie wielkiego Bombla i mała suczka chętnie wystawiająca brzuszek do głaskania. No i wypasione koty, których sporej acz nieprzesadnej ilości nie pamiętam, w towarzystwie niemożliwie chudych (dla odmiany) gospodarzy. Cichutko, czyściutko, pachnąco przeszłością i przyszłością, no i ta herbata...... Czasem warto pojechać do Popielówka po to, by napić się herbaty. U Mielęckich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz