Próbowałam ogarnąć historię Parsifala, coby troszkę scharakteryzować ulubionego bohatera Hendricha. Ale to jest nie do ogarnięcia. Wydarzeń i przygód od groma, imion o skomplikowanie obcym brzmieniu w typie fantasy - na full. Na dodatek Wagnerowski Parsifal to zupełnie inna tematyka niż rycerska opowieść (w wielu tomach) wczesnośredniowiecznego Wolframa von Eschenbacha. Streszczenia czytałam.
Generalnie chodzi o to, że dziko w lesie przez matkę chowany chłopaczek postanawia zostać rycerzem króla Artura. Najpierw zachowuje się jak klasyczny rabuś i bandyta, ale w końcu trafia na guru, który przysposabia go do cywilizacji, próbując wpoić rycerski etos. Młody dostaje się na dwór Artura, zalicza mnóstwo wpadek, w końcu dostaje misję – znaleźć Świętego Graala. Kilka ksiąg to jego dojrzewanie do mądrości w wirze krwawych przygód, przemiany duchowe, w końcu – pozytywny finał: Parsifal zostaje władcą Graala.
Drugi wątek to przygody klasycznego rycerskiego bohatera, Gawana, który – jak się okazuje w praniu, nie do końca odpowiada rycerskiej wizji. Bo jest człowiekiem – co też wybrzmiewa w opowieści.
Jak zdążyłam się zorientować jest to wielki epos socjologiczny o średniowiecznym świecie, opatrzony całkiem sporą dozą psychologii, pełen podtekstów i odniesień do wiary (pogańskiej i chrześcijanstwa) oraz filozofii, nie pozbawiony dość intensywnej propagandy katolickiej. (No, ale w pocz. XIII w. katolicyzm w Europie dopiero się szerzy, Parsifal w dziecięctwie pojęcia nie ma o Bogu). A przy okazji jest to barwna opowieść przygodowa. Jest tych przygód tyle i tych wątków tyle, że każdy następny literat mógł wybierać i pokazywać z dogodnej dla siebie perspektywy.
Wagner wybrał końcowe etapy eposu – zdobycie Graala i położył nacisk na religijny wydźwięk opowieści. Nawet scenę Eucharystii wystawiono.