

Do Jędrzejowa ok. poł. XII wieku miejscowi notable sprowadzili cystersów z Morimond a ci zbudowali klasztor i przebudowali stary kościółek wg swoich kanonów. Z tymi cystersami tak było... Państwo w państwie, jak zresztą każdy zakon i każdy kościół. Tyle, że kościoły rozbudowywały się we własnym obrębie, zaś klasztory pączkowały a cystersi byli najbardziej aktywni, zwarci, najbardziej zapobiegliwi. Stworzyli wielowiekowe przedsiębiorstwo funkcjonujące na zasadach dzisiejszego konsorcjum. Podległe im wsie (darowane przez władców lub możnych) wspomagali gospodarczo, by potem korzystać materialnie z ich rozwoju, upowszechniali nowoczesne sposoby gospodarowania, hodowli, zakładali sady, browary i gorzelnie, folwarki, kolonizowali zupełnie dziewicze tereny osadzając tam ludzi, budowali przytułki, szpitale, karczmy etc., etc. Taka firma zapewniała niezły dobrobyt, zwłaszcza, że funkcjonowała wiele stuleci - do 1810 r., kiedy nastąpiła sekularyzacja klasztorów - sprytne państwo zapragnęło zakonnych bogactw, więc zamknęło klasztory.

Lubię klasztorne nastroje. Pierwszy raz poczułam je sto lat temu, w Rudach Raciborskich. Stałam w ciemnej bocznej nawie klasztornego kościoła, a z okna, ukosem wpadał snop światła... jakby Bóg odwiedzał swój dom. Uwielbiam "Imię Róży" za umiejętność oddania tego nastroju i tego świata. Kilka lat temu opracowywałam na zlecenie architekturę Lubiąża. Bardzo zniszczonego już wówczas ale w trakcie początków działalności fundacji Lubiąż. Odremontowana była już Sala Książęca ( nie ma czegoś podobnego w Polsce) i parter Pałacu Opatów, w trakcie konserwacji był refektarz. Klasztor i kościół pozostawały puste. Setki metrów sklepionych korytarzy, setki maleńkich cel i coś co mnie urzekło - więźba dachowa, na 200 metrach długości, przerwanych w połowie murami kościoła. Rytmicznie pulsująca przestrzeń uwikłana w plątaninie wiązarów - no cudo. Jestem dumna z tego, że należę do tych wtajemniczonych, którzy mają prawo to zobaczyć i poczuć.
Jestem pewna,ze znajdzie sie ktos,kogo zainteresujesz swoją pasją,niebanalnym przekazem tego, co Ci "w duszy gra"(ktos poza mną ,oczywista!;))
OdpowiedzUsuńWiekszość ludzi kojarzy tę cudną,momentami zapyziała miescinę ,głównie z Przypkowskimi.
Byłam w "Morimondzie mniejszym",kiedyś ,nawet pojedyńczych turystów,oprowadzał zakonnik , opowiadajac o historii klasztoru.
"Imię róży" - zaczęłam od filmu(zapamietałam zwłaszcza Seana Connery),książke przeczytałam po.Istotnie,nastrój,dbałość o oddanie "detali architektonicznych"(ja te opisy czasem pomijam),watek kryminalny jakby przy okazji..,powstał bestseller,mówilo sie o Noblu dla Eco,chyba głównie w kontekscie tej książki.Mio
Myslę,ze ksiązka nie sprzedałaby się, gdyby nie watek kryminalny. Syndrom czasów
OdpowiedzUsuń