To mój syn i jego córeczki. Tatuś pełną gębą. Ja nie byłam dobrą matką, nie bawiłam się z dziećmi, zawsze miałam coś do roboty, Zresztą wówczas mieliśmy w chałupie pełno ludzi, znajomi, narciarze, kuzyni dzieci.. więc gotowanie, sprzątanie, praca, zlecenie. Ale nie czarujmy się nie umiem bawić się z dziećmi,dlatego nie bardzo lubię. Dzieci ogarniał mój mąż. Chodził z nimi do kina, czytał książki, rysował, uczył piosenek, robił latawce, karmniki, kleił modele i gadał z nimi. Dzieci go uwielbiały, nie tylko moje.
Kiedyś wróciłam z babskiego wyjazdu do Prowansji, weszłam do domu. Moja trzyletnia wówczas córeczka, odwróciła się machnęła mi ręką i wróciła do zabawy z tatą. Zero reakcji. Najlepiej się z tym nie poczułam, ale, nic na siłę.
Teraz widzę, że Kuba jej jak jego ojciec. Hołubi swoje córeczki, spędza z nimi mnóstwo czasu, bawi się i uczy je ciągle czegoś nowego. Sprawia mu to niesamowitą przyjemność. To widać, słychać i czuć. Trochę mam sobie za złe, że nie umiałam taka być. Ale cóż, nic na siłę, nie zmienisz ludzkiej natury.