niedziela, 31 maja 2020

osobiste

W dzisiejszych czasach nie wypada być starszą panią. Ale jestem. (mam ochotę zakląć, nawet zaklęłam, ale publicznie nie wypada. Bo w dzisiejszych czasach - pełnych frazesów o tolerancji i otwarciu -jak nigdy dotąd standardów trzymać się trzeba, bo inaczej - wypad. No i dzieci się wstydzą:)))).  Zwłaszcza cudze. Bo dzieci, jak nigdy dotąd, obowiązujących norm się trzymają.
Co kobieta w wieku delete może zrobić ze swoim życiem? Jak jej się wydaje - dużo może. Potem okazuje się, że tylko się wydawało.

wtorek, 12 maja 2020

Femistka i klasyczna żona z przełomu XIX i XX w


Else Ury

          Else Ury wywodziła z  rodziny żydowskich ortodoksów, ale o dziwo, została wychowana bardzo liberalnie, w przekonaniu, że religia jest sprawą prywatną. Mimo żydowskiej genezy całkowicie wrosła w kulturę niemiecką, kochała ją, czuła się Niemką. Dlatego paradoksem jest, że w 1933 r. została wykluczona z Izby Pisarzy Rzeszy, potem zginęła w Auschwitz z rąk ludzi, których uważała za braci.
        To że była feministką w końcu XIX i pocz. XX w., to żadne wielkie halo, Europa była wówczas pełna feministek, nie tylko wojujących słowem i pismem, również wcielających w życie swoje idee. Wszyscy znamy Marię Skłodowską- Curie, mało kto słyszał o drugiej Polce, która zawojowała Zurych. Józefa Kodis–Krzyżanowska najpierw studiowała nauki społeczne w Genewie, a potem filozofię i przyrodę w Zurychu, u Avenariusa - mistrza Carla Hauptmanna. Tu zawróciła w głowie wielu młodym mężczyznom. Carl Hauptmann nawet o rękę ją poprosił, mimo iż dopiero co ożenił się z Martą Hauptmann. Józefa najpiękniejsza nie była, ale uwodziła wiedzą, elokwencją, emocjonalną obroną swoich idei. Notabene kochał się w niej również Gabriel Narutowicz, ożenił się z jej siostrą Ewą, ponoć dlatego, że chciał być blisko szwagierki. 
Kodis-Krzyżanowska

           Wracając do Ele Ury – skończyła klasyczną szkołę dla panien, gdzie uczono - ogólnie mówiąc - roli matki i żony, potem zrobiła maturę i stała się publicystką gazety „Vossische Zeitung”. Pisząc książkę „Studiująca dziewczyna”  przekonywała o wadze  wykształcenia kobiet i,  że to wykształcenie nie przeszkadza w życiu rodzinnym. Wydała 40  bardzo poczytnych książek, a największą popularność zdobyła jej seria „Beniaminek”  - obraz szczęśliwego, rodzinnego życia. W związku z tym, że mieszkała w Karpaczu, w jej książkach w tle pojawia się przyroda Karkonoszy, także tutejsze legendy i gwara.
          I Marta Hauptmann, wychowana w tym samym okresie –  w czasach fascynacji ruchami kontrkulturowymi (bo takimi były artystyczne kolonie) – sama zafascynowana wszystkimi nowymi prądami – poszła zupełnie odmienną drogą. Była klasyczną, mieszczańską żoną , kobietą stanowiącą oparcie dla ukochanego męża.
          Inna sprawa, że trudno inaczej funkcjonować przy tak charyzmatycznej postaci jak Carl Hauptmann. Jak mogła pokazać charakter skromna i cicha dziewczynka, która długo nie umiała się zdobyć na powiedzenie własnego zdania? A jednak w końcu stała się dla Carla opoką. Po rozwodzie z nią i ślubie z młodziutką malarką Marią Roehne, codziennie biegał do domu Marty po poradę, albo pisał jej liściki „na serwetkach”.  Najwyraźniej była dla niego autorytetem – dla kogoś, kto sam był autorytetem dla wielu.  Niemniej to ona stworzyła w ich domu w Szklarskiej Porębie centrum kultury nie tylko dla miasta, również dla Wrocławia i Berlina. Scenografia dla jednego aktora.
        Niewiele mówi się o Marcie, dlatego polecam  jej pamiętnik. Pokazuje  tu osobowość swojego męża od podszewki, ale też pokazuje tło kulturowe, fascynującego w tym czasie Berlina – wylęgarni  talentów, kuźni nowych idei, z których jedną była kolonia artystów.  Notabene książkę wydał Dom Carla i Gerharta Hauptmannów we współpracy z prof. Krzysztofem A. Kuczyńskim. Polecam. Trzeba się tylko przyzwyczaić do męskiego, twardego dosłownego tłumaczenia germanisty.