Pławna |
Teresa: Wiesz, przestałam się spinać..
Kopaniec |
Pławna.
Pogoda
piękna, niemal letnia. Pejzaże cudne młodo - zielone i rzepakowo - żółte. Atmosfera
świetna, bo z Teresą gada się świetnie, na dodatek genialne pierożki pieczone z
ciasta francuskiego z nadziwką mięsną i wege – obie z kaszą gryczaną – zabrała (cobyśmy
w trasie z głodu nie pomarły). Wjeżdżamy
do Milińskiego państwa, a jego król, na dziedzińcu wielką, dwumetrową łyżkę
farbą maluje. Konserwuje raczej. - "Zwolnić
muszę, bo przecież nic innego już nie muszę. Wszystko mam, poza tym co kiedyś przez
głupotę traciłem" – tak mniej więcej brzmiał jego dzisiejszy sens. Nie jest tak,
że odpuszcza, jest wszak pracoholikiem. Ale teraz ma to wszystko inny wydźwięk:
bo nie musi, jedynie chce.Michałowice |
Robi remont
dwóch domów, jeden - „cacuszko maleńkie” -
jest już na ukończeniu. Chałupa z XVIII wieku, na agroturystykę będzie
doskonała, dla tych letników, którzy zechcą w szatki z epoki się przebrać i przez
wakacje żyć jak to drzewiej bywało. Ma
aktualnie wystawę w Tarnowskich Górach, jedzie na plener gdzieś nad morze
chyba, ale kręci go letni plener hofmanowski w Szklarskiej – chce poczuć
Hofmanowego ducha. Nic nie musi. Jedynie chce.
Byłyśmy tam koło 11. Niedziela. Przed Cafe Miliński czyli
galerią już siedzą goście popijając kawkę, na stole obok Darek łyżkę maluje, po
liczbie aut na parkingu widać, że w Zamku Legend goście jacyś już są, a może do
Arki poszli. Czyli artystyczne przedsiębiorstwo się kręci samo. Prawie samo,
bo rodzina i pracownicy są przecież. Teresa zrobiła trochę zdjęć, pogadaliśmy,
pojechałyśmy rzucić okiem na Muzeum Przesiedleńców / Wypędzonych i w drogę. Co po
Milińskim zostanie? Oprócz obrazów, Arki, Zamku, Muzeum i opowieści jak to
jeden taki cudak w Pławnej kiedyś mieszkał ? Nowe życie dla odrapanej dolnośląskiej dziury,
bo ludzie dzięki niemu zobaczyli, że na wsi też coś można. I to niemało można.
Przesieka |
Popielówek.
Kilka dni
temu napisałam maila do Mariusza, że przyjedziemy. Nie odpisał więc za dobrą
monetę milczenie wzięłam. A jednak nie w porę przyjechałyśmy. Niemieckich gości mieli, w tym
pana o szlachetnej głowie, któremu Agnieszka popiersie rzeźbić miała. Jeszcze przy herbacie i ciasteczkach siedzieli, lecz
na środku pracowni stał już kawalet z wielką bryłą gliny i fotel dla modela.
Więc tylko herbatka, po kawałku ciasta domowej roboty, chwilka pogawędki, kuchnię cudną, którą
Mariusz robi (własnoręcznie wykonane mebelki i malunki: jego – diabeł wylegujący się na boku i
Agnieszki – kury), obejrzeć, zdjęcia zrobić i w drogę. Aparatu do nich nie
wzięłam, pomna tego, że kiedyś wyrwałam się i pokazałam na FB coś, czego
jeszcze pokazywać nie powinnam.
Urszuli Broll praca studencka |
Kopaniec
Tu na nas czekali, lecz my jak po ogień. Agata zrobiła
nalewkę z arcydzięgla, więc z Teresą – też namiętnie nalewki robiącą – w przepisach
zatonęły.
Wczoraj
znowu ktoś ze wsi przyniósł skorupy – ceramika, mieszana od XVII do
współczesności. Ten ktoś zgarnął wszystko
co znalazł do jednego worka i z odkryciem przyleciał. Szkoda, że ruszał..
Chwile potem archeolog w randze profesora przyjechał, bo w Kopańcu znowu kopią.
(Jak sama nazwa wskazuje). Skorupy obejrzał, pokręcił nosem, w pudełku
zostały. Leszkowy artykuł o mojej muzealnej szafie malowanej w pejzaże z pokutnymi krzyżami - już w drodze, kolejna szubienica odkryta i tylko: - Muszę
zwolnić, bo jakoś na nic czasu nie mam, chyba za dużo znajomych – rzekł. Zdjęcie gospodarzy, zdjęcie psów, zdjęcie w galerii Agaty. Na herbatę
czasu nie ma, jedziemy.
Michałowice.
U Pawła.
Kawa w
imbryku się parzy, na stole świeże kwiaty. Mistrz w formie rewelacyjnej. Jakoś
odmłodniał i zakwitł, do udziału w wystawie prosić zbytnio nie musiałam, nawet zdjęcia
obrazów, które da przygotował. Ale:
- ja już nic
nie muszę, tylko tyle, by na rachunki starczyło…
E tam. Obrazów
nowych partia niezła (a niespełna miesiąc temu byłam), ogródek wymuskany choć
sarny tulipany zeżarły, mistrz kwitnie, choć.. jakby smutek w kącikach ust.
Pawle powiedz,
bo problem mam
cóż..
Czy to szron masz we włosach
Czy kosmiczny kurz ?
Zapytał go Kazimierz Pichlak.
"Artysta w każdym calu - w sposobie chodzenia, ubierania, się, trzymania papierosa i mówienia. Nie, nie mówienia, ale wygłaszania poematów prozą ze wspomnień, przemyśleń, patrzenia na rzeczywistość. I jest w tym jakaś melancholia i jakiś żal i odwieczna walka o zwycięstwo dobra, prawdy i piękna. I ta niezwykła otwartość. Paweł Trybalski. (M. Wołąkiewicz - Lisiak, Paweł Trybalski. Perfekcjonista ze świata wyobraźni).
Nawet nie zorientowałyśmy się kiedy ponad godzina minęła, dobrze, ze zadzwoniła
Urszula – gdzie jesteśmy.
A u Urszuli
spokój wielki. I też odrobina smutku w kącikach ust.
Prowincja ? A nawet jeśli
prowincja, to życie we właściwym wymiarze. Piękne życie. Tylko skąd ta
odrobina smutku?
A tak na marginesie: nic na siłę, tutejszy świat chyba nie chce nowej sztuki.