"Ewa", Wlastimil Hofman 1957 |
Kim jest Pani Krystyna ? To słynna "Panna Krysia /która/ królowała na turnusach nie od dzisiaj" z piosenki Młynarskiego. Zobaczył ją w czasie pobytu na wczasach w Karpaczu, nietrudno było zauważyć rozmarzony wzrok pana Waldka, który kontarbasistą był tylko z racji hobby, a tak naprawdę pracował jako przewodnik i instruktor kulturalno - oświatowy. Panna Krystyna czasem również pracowała w Karpaczu, a po pracy biegała na taneczne fajfy. "Z Waldziem
znałam się bardzo dobrze, ale nie łączyła nas żadna bliższa zażyłość" - opowiada. Nie wiedziała nawet, że stała się bohaterką kultowej w PRL-u piosenki. Ja ją kojarzyłam z Zakopanem, tymczasem okazuje się, że Karpacz i Szklarska Poręba również były miejscem popularnym wśród warszawskich celebrytów.
Pani Krystyna jest jedną z bardziej znanych w Szklarskiej Porębie postaci.
W sierpniu 2017 r. skończy 88 lat, a jeszcze kilka lat temu, dokładniej
cztery, oprowadzała wycieczki i udzielała lekcji narciarstwa. Ze względu
na kolana (przypadłość narciarska) musiała dać spokój tak intensywnej
aktywności. Lecz nadal
udziela się społecznie i towarzysko, swą osobą uświetnia ważniejsze
miejskie imprezy i opiekuje się grobem Wlastimila Hofmana. Profesora -
tak malarza nazywają jego modelki, przyjaciele, czy w ogóle ludzie w
Szklarskiej, którzy go znali.
jeden z obrazów cyklu "Sybille", 1954 r. |
W 2017 r. na spotkaniu Ludzi Gór, Pani Krystyna otrzymała dyplom z
okazji 55-lecia pracy jako przewodnik sudecki. Bo jest przewodniczką
sudecką, niezłą narciarką, instruktorką PZN, i, co widać obok -
ulubioną modelką Wlastimila Hoffmana. "Moja muza" - tak o niej pisał
(np. na rewersie darowanych jej fotografii ilustrujących obrazy, do
których pozowała. Ostatnio otrzymałam od niej zgodę na ich
publikację, co czynię niniejszym. Wlastimila poznała pani Krystyna w jego domu, gdy
przyprowadziła tam wycieczkę. Bo Wlastimilówka była wówczas nie lada
atrakcją, dość tłumnie odwiedzaną. Mistrz lubił towarzystwo, pięknie opowiadał o Krakowie, malarstwie, Malczewskim, o życiu. Można było słuchać i słuchać... Ale też czasem skarżył się przyjaciołom, że przez tłumy wycieczek nie bardzo ma czas na malowanie. (opowieść pani Janiny Korpal, żony Jana Korpala, przyjaciela Hofmanów). Chociaż i przy gościach malował. Gawędząc oczywiście.
Obraz z tryptyku "Święć się imię twoje", 1955 r. |
Pani Krystyna do Szklarskiej Poręby przybyła 1 lutego 1951 r. Przyjechała z nakazem zatrudnienia i dostała pracę w FWP jako instruktorka sportowa. Skąd przyjechała ? Nie wiem, może z Łodzi. Jej brat, znany fotografik, Zygmunt Trylański stamtąd pochodzi.
W każdym razie, za pierwszą pensję kupiła poniemieckie narty na paski
i buty narciarskie. Od razu rzuciła się w wir działań. I choć Szklarskiej jeszcze za dobrze nie znała, już prowadziła wycieczki. Np. do Wodospadu Szklarki, gdzie w sumie poprowadzili ją wczasowicze. Zapytała
tylko, w którą stronę trzeba iść, a informacje przeczytała na ulotce. Gdy w
1952 r. powołano Sudecka Grupę Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego,
którego prezesem był słynny przewodnik Tadeusz Steć, pierwszą ochotniczką była
Krystyna Trylańska.
Wlastimilówkę odwiedziła pierwszy raz z turystami. Jak to się stało, że została modelką Hofmana - nie wiem. A pozowała mu często.
Podpis na rewersie zdjęcia: Moje dzieło jest Twoim dziełem, 1956 |
Sportsmenka, instruktorka PZN ale zawsze elegancka: Gdy przewróciła się na stoku, zawsze musiała poprawić chociaż włosy - opowiada Pan Jurek, trener Pani
Krystyny.Na nartach biegali wtedy jeszcze koło WDW Śnieżynka, na wyznaczonych
przez trenera trasach.
Pod koniec lat 50. wyjechała nad morze. Wszędzie zabierała ze sobą narty i obrazy Hoffmana.Wyjechała z jednym narzeczonym, wróciła z drugim – ccenariusz do filmu - śmieje się Pani Krystyna.Wróciła do Szklarskiej Poręby i w 1961r. została Przewodnikiem Górskim
Sudeckim klasy II, była jedną z pierwszych kobiet w tym zawodzie.
Tytuł nieznany ale, patrząc na atrybuty, może z cyklu Pięć panien mądrych, 1956 r. |
Zwlekałam
z tym, bo nie bardzo interesowały mnie zagadnienia polityczne, a
wówczas taki przedmiot był na egzaminie przewodnickim obowiązkowy –
tłumaczy. W czasach PRL zadaniem przewodników było też przekazywanie
wczasowiczom osiągnięć władzy ludowej. Powtarzano im „jesteście
pracownikami politycznymi”. Trzeba było ważyć każde słowo. Jeden z
przewodników został zwolniony, gdy opowiedział dowcip o partii. Miał
pecha bo akurat oprowadzał wycieczkę członków komitetów wojewódzkich.
Góry nie były też tak dostępne jak dziś. W latach
50. Wojska Ochrony Pogranicza kontrolowały całą strefę nadgraniczną.
Wejście np. na Szrenicę lub Śnieżkę wiązało się ze sporządzeniem listy
uczestników wycieczki. Przy szlabanie odbierano im dowody osobiste i
wydawano specjalne żetony.
- Nie daj Bóg jak ktoś go zgubił. Były wtedy straszne problemy,
wyjaśnianie, przesłuchania. Informowano zakład pracy – wspomina pani
Krystyna.
a lat ma dopiero 88, moja córka mówi,ze narciarki często tak mają.. |
W poważne tarapaty można też było wpaść zbliżając się do słupków
granicznych. Żołnierze przez lornetki wypatrywali ludzi tuż przy
granicy. Jeśli któryś z nich przeszedł nawet na kilka centymetrów na
stronę czeską wszczynano alarm. Konsekwencją mogło być np. zwolnienie z
pracy.
http://www.gazetawroclawska.pl/dolny-slask/a/sympatyczna-panna-krysia-wyrozniona,11733654/
http://www.radiowroclaw.pl/articles/view/63136/Oto-Panna-Krysia-z-piosenki-Wojciecha-Mlynarskiego-REPORTAZ
http://www.radiowroclaw.pl/articles/view/63136/Oto-Panna-Krysia-z-piosenki-Wojciecha-Mlynarskiego-REPORTAZ
Niewiele wiem o pani Krystynie, poza tym co piszą w gazetach i ona sama chce powiedzieć w wywiadach. Mam cichą nadzieję, że w Noc Muzeów uda mi się z nią wywiad przeprowadzić. Zobaczymy.