Lato od co najmniej miesiąca w pełni, nie mam czasu ani ochoty pisać. Zresztą nie ma o czym. Wprawdzie w ostatnim miesięcy byłam kilka razy w Pławnej, zrobiłam Milińskiemu wystawę, z wernisażem i spotkaniem z publiką, pomieszkałam kilka dni w Sokolnikach pod Łodzią, byłam w Bydgoszczy - Niewieścienie (przyglądając się życiu na plebanii od kuchni) i Toruniu, ale to to żadne wakacje były, jeno krótkie wyjazdy między pracą i ogródkiem. Ogródek uprawiam namiętnie, bo aura kwitnieniu sprzyja: upał z deszczem. Teraz się szykuję do najazdu na suwalskie rejony ale jeszcze muszę gości wakacyjnych przyjąć, teksty do kolejnej wystawy napisać i do druku oddać, a najlepiej odebrać wydrukowane, plany na rok przyszły sporządzić, no i marszrutę noclegową ustalić. A, i na rowerze pojeździć, żebym plamy nie dała w terenie. Już mi się baaaardzo jechać chce.
Jak ja kocham lato. Wstaję co dzień koło 5-6 żeby ani chwili lata nie stracić..