wczoraj, w "Arkadii" Teresy Kępowicz.
Ten obrazek zapadł mi w pamięć. Najważniejszy był jego nastrój, wyciszony i refleksyjny. Co ona namalowała? Co za przesłanie (z tego Teresa jest znana, wszystko ma treść). Dlaczego jeden, ten przekwitły kwiat jest wyższy? I chyba w swoim przekwitnięciu najpiękniejszy?
Statyczna, wyważona kompozycja, zgaszona, lekko przymglona szarość, przytłumione czerwienie i róże, miękkie rozproszone światło bez wyraźnego źródła, laserunki dla stworzenia przejść tonalnych, rzeźbiarska faktura płatków najwyższego kwiatu lekko skontrastowana z gładkością małych tulipanów - nic przypadkowego, wszystko formalnie, niemal matematycznie przemyślane..
Dopieszczona sonata
Ja wiem co poczułam w tym obrazie. Potem Tereska opowiedziała nam co namalowała.
A wy? jaka wam się snuje opowieść?:))))
Trochę wstydzę się tego, że sentymentalna jestem. Ale oprzeć się nie mogę, gdyż zawładnął mną kolejny obraz Teresy Kępowicz. Namalowała trzy w zbliżonym nastroju, ale ten jest niesamowity. Wprawdzie ani moje (mdłe), ani Ewy (ostre) zdjęcie nie odda jego istoty, trzeba poczekać na wystawę.
Ten obraz to jakby manifest kobiecości rozumianej jako pokoleniowa mądrość. Bije z niego nieprawdopodobna intymność i duchowa więź, bliskość, dar przekazywania tajemnicy pokoleń. Nie bije, promieniuje cicho jak szept matki do córki, kobiety do kobiety.
Prawdziwa wartość leży w relacji… Rozpoznajesz ciszę między słowami, duchowość między barwami, wieź międzyludzką w gestach i spojrzeniach.
I te szafiry, szmaragdy..
Odrobinę inaczej spojrzałam, gdy okazało się, że tło to kościół w Żeliszowie, który ostatnio odwiedziłam. I zaraz mi poszło w filozoficzne wątki, więc się rozwijać nie będę.
Sztuka to niesamowite pokłady intelektualne i duchowe. I pomyśleć, że ktoś kiedyś powiedział mi „na co ci sztuka, chleba z tego nie będzie”. Czyżby?
O walorach formalnych nie piszę, bo – choć to tylko zdjęcie – sami widzicie. Teresa jest nie do podrobienia. I płynie coraz dalej.
Miałam nie pisać dzisiaj, gdyż po powrocie z upalnego Wrocka rzuciłam się w ogródek w ramach relaksu i jestem ździebko zmęczona. Lecz jutro jadę do Boja Wojtowicza, którego intensywna narracja - jak zwykle - zdominuje moje myślenie, więc pisze dzisiaj. Bo umknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz