Marzyłam
 by mieć dzieci niekonwencjonalne, niestandardowe, przygód się imające i
 cudne. Chciałam, żeby ich życie inne było niż moje - stabilne, 
siermiężne i  socjalistyczne. No i mam. Wyleciało mi z głowy, że 
spełnienie marzeń bywa bolesne. Dumna jestem ze swoich dzieci, 
samodzielnych, zaradnych, aktywnych, niegłupich, zaprzyjaźnionych z 
całym światem i lekko zwariowanych.  Tylko ileż mnie nerwów ich 
aktywność kosztuje !!!! To  tylko ja wiem.
I moja przyjaciółka, do której zadzwoniłam po wsparcie a ona z pyskiem do mnie:
-
 Ty mówisz, że masz czym się martwić ? Popatrz na moje dziecko !!!  Togo
 albo inny Dahomej, Honduras, Kaledupa, Patagonia to małe piwo przy 
życiu codziennym.. dwa wypadki z przemęczenia pracą, co rusz wypady na 
tańce w różne końce świata z ludźmi wszystkich możliwych ras świata... 
Co ja mam mówić ????  Ale nie kwestionuj.. bo przestaniesz wiedzieć.
No tak...  
te dzieci dzisiejsze porąbało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz