sobota, 6 lutego 2010

Marudzenie... jak nie walczę - wtedy nie przegrywam. Bo nie warto wojenką się parać gdy nie ma o co.

Każdy człowiek ma jakieś w sercu drobiazgi, które go szczególnie bolą. Nie mówi o nich zazwyczaj publicznie. Przynajmniej ja nie mówię, bo uderzenia w te miejsca bolą jak cholera. Jednak każdy człowiek powinien olewać sprawy, które właściwie go nie dotyczą…. czyli marudzenia głupców. Wybaczcie, że używam takiego słowa ale jak nazwać kogoś kto strzela na oślep, po to tylko by komuś dowalić ? Na ataki głupców należy się uodpornić i nie zauważać. Mnie boli naprawdę tylko wtedy, gdy uderzy ktoś, na opinii którego mi zależy, z kim się liczę. Jest parę takich osób. Reszta ? A co mnie obchodzi ich opinia ?
Obserwuję potyczki i wojny, które nic nie wnoszą poza wzajemnym obrzucaniem się śmieciami. Po co ? Wytłumaczcie mi bo nie umiem zrozumieć. Zamiast umilać sobie życie i świat, lepiej opluwać go i babrać się w błocie ? Po co ?
Zauważyłam, że często najmocniej atakują ludzie słabi, zakompleksieni i niedowartościowani. Nie zawsze, bo niektórzy ukrywają się pod miotłą i tam cichutko siedzą, żeby nikomu się nie narazić. Tych z reguły żal i człowiek pocieszać i wspierać pragnie. Ale najczęściej taki, co nie ma odwagi głośno wyartykułować swojego zdania i jeszcze obronić go przy użyciu argumentów, najczęściej rozdaje razy na boki.... bo po co ktoś inny ma być z siebie zadowolony skoro on nie jest ? No i żeby przypadkiem nikt nie pomyślał o jego słabości. Tiaaaa, mówią, ze najlepszą obroną jest atak….
Ps. Nie jestem silna, ale walczę z niektórymi słabościami.
Pps. Jest masa sposobów na podniesienie poziomu adrenaliny... lepszych i zdrowszych niż ferowanie bezmyślnych wyroków raniących ludzi.

13 komentarzy:

  1. Bazujesz na ogólnie przyjętych tezach dotyczących zachowań ludzkich- człowiek zakompleksiony,niedowartościowany, wcale nie musi atakować. Tym bardziej, że jest on- jak piszesz- słaby. Atakują najczęściej ludzie aroganccy,którzy muszą coś udowodnić za wszelką cenę, popisać się swoją "wiedzą". Atakują również tchórze,którzy coś zbroją i potem muszą się wyplątać z tego, bo najlepszą obroną jest atak

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie rozumiem dlaczego ludzie walczą ze swoimi słabościami na siłę. Walczą. Może to niedobre słowo? Może wystarczy zauważać swoje słabości i unikać ich w realizowaniu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Marianna ma sporo racji. Człowiek pewny siebie i swoich racji raczej nie atakuje dla ataku. Nie musi, a jeśli, to raczej się broni. Człowiek niepewny w strachu przed np.blamażem rozdaje razy na oślep albo siedzi cicho, nie widzi i nie słyszy, nic jego nie dotyczy, nie ma zdania. Jest jeszcze jeden rodzaj - niedowartosciowani przez kogoś. Jeśli są inteligentni i jeśli mogą to odchodzą gdzie indziej. Jeśli nie mogą to często stają się śmieszni i właśnie, najczęściej aroganccy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Stereotypem jest stwierdzenie,ze najlepszą obroną jest atak. Wśród ludzi małych - tak.
    Unikać własnych słabości... daj przykład

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się. To twierdzenie to stereotyp. A to drugie? Jeżeli wiem, że moją słobością jest np. łakomstwo- uwielbiam czekoladę i od niej tyję, to omijam stoisko ze słopdyczami z daleka. I nie uznaję to jako walkę ze swoją słabością (swiadome zachowanie wynika ze znajomości słabości)- gdybym kupiła czekoladę pod wpływem impulsu a potem za wszelką cenę starała się jej nie zjeść- to jest walka ze słabością- i po co tak się męczyć?

    OdpowiedzUsuń
  6. Poza tym każdy ma prawo do słabości. Czytam Mariannę i ona chciałaby być doskonała. Nie daje sobie prawa do "ulgi". A jeżeli coś jej nie idzie- sfrustrowana jest na maksa. I po co? Przecież jak nie zrobi czegoś (pomijam sprawy ważne) to świat się nie zawali a ona będzie mniej znerwicowana.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wydaje ci się, ze unikanie to ucieczka, która daje spokój tylko na chwilę ? Mówisz o prostej słabości. Wyobraź sobie bardziej skomplikowane, emocjonalne na przykład obawę niewiarę w siebie. Co zalecisz ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Te proste słabości też są ważne. Ich pokonywanie (ale nie walka) to droga do pokonywania większych trudności w życiu. Niewiara w siebie to nie jest słabość. Słabość to cecha charakteru. Niewiara w siebie jest nabyta- ktoś ją w człowieku zaszczepił. Ja mówię o unikaniu pokus. Ty "walisz z grubej rury" mówiąc o poważnych trudnościach z sobą samym. Przynajmniej ja tak rozgraniczam te sprawy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie potrafię, jak lekarz zalecać prostej drogi do zdobywania wiary w siebie. Psycholodzy radzą rónoważyć swoje wady z zaletami. Taki trening. Mam krzywe nogi, ale za to potrafię wspaniale śpiewać. Anka jest śliczna, ale to ja potrafię matematykę. Tak, wygląda to na trening przechwalania się. Ale to się robi. Poza tym zaleca się afirmacje.
    A poza tym, ktoś te niewiarę w Tobie podtrzymuje. Chyba czas odizolować się od ludzi emocjonalnie dla Ciebie negatywnych.

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba? Czas? Od ludzi toksycznych należy się od zawsze izolować ,czy wręcz uciekać.Toksyczny-emocjonalnie dla Ciebie negatywny.

    OdpowiedzUsuń
  11. A właściwie to co ja tu robię? Przecież z zasady z anonimami nie powinno się dyskutować.Obiecuję poprawę,nie powiem już ani słowa.Chyba że zaczniecie przynajmniej na końcu wypowiedzi-komentarza, zostawiać jakiś znaczek identyfikujący rozmówcę.

    OdpowiedzUsuń
  12. popełniłam bardzo idiotyczny błąd wrzucając tu tekst wyrwany z kontekstu,za co najmocniej przepraszam. Czemu jednak wasza rozmowa poszła w kierunku akurat tego wątku - nie wiem. Bardziej chodziło mi o odpowiedź na pytanie: czy walczyć o swoje czy nie, czy nie przystępowanie do obrony jest wygraną czy warto brać pod uwagę głosy osób nie używających argumentów, itd.itp.

    OdpowiedzUsuń
  13. Co do ludzi zakompleksionych - nie odstępuję od swojego zdania, znam takich trochę. Anonim 1 pisze,ze atakują aroganccy, gdyby się zastanowić skąd w człowieku arogancja ? (patrz anonim 3) Nie ze słabości wynika ?
    Anonim drugi - bo słabości są po to,żeby z nimi walczyć, nie omijać - jeśli się chce iść do przodu. A ja chcę. I też nie mówiłam o czekoladkach.
    Anonimie 6 wcale nie chcę być doskonała, chcę jedynie mieć w sobie komfort spełnienia a to nic z doskonałością nie ma. Chyba, ze z doskonałością dla samego siebie czyli ze znalezieniem optymalnych dla siebie rozwiązań.
    Pogubiłam się w numerowaniu. Czy niewiara w siebie to cecha nabyta czy wrodzona - nie ma znaczenia - dla mnie jest słabością i to istotną, gdyż wpływa istotnie na większość działań ludzkich utrudniając życie nie tylko jej posiadaczowi ale również otoczeniu. I nie ja to wymyśliłam tylko tabuny psychologów.

    OdpowiedzUsuń